Recenzje - Literatura

Rozpieszczona dziewczynka jedzie do Stanów

2006-10-23 11:07:57

 Joanna Pawluśkiewicz, ulubienica wydawnictwa Ha!art, postanowiła na chwilę porzucić pracę dziennikarki i zająć się pisaniem książek. W "Pani na domkach", quasi-dokumentalnej powieści o swoim pobycie w Stanach Zjednoczonych, stara się przybliżyć czytelnikowi życie polskich emigrantów za oceanem. Bezskutecznie. Lektura "Pani na domkach" uświadamia beznadziejną grafomanię autorki; rozpieszczonej dziewczynki, która zwiedzając Arizonę mówi "Jedziemy koło jakichś gór i ja już strasznie jestem znudzona tymi widokami".

Książka Pawluśkiewicz przypomina mi bardziej pamiętnik rozkapryszonej Paris Hilton, niż, jak mówi okładka "młodej, świenie wykształconej, znającej języki obce Polki". Narratorka zwiedza Stany Zjednoczone od Californii do Nowego Jorku, pożyczonym samochodem (co świadczy o stanie jej konta, wypożyczenie auta kosztuje bowiem w Stanach około 100$ dziennie); brudząc swoje białe rączki od czasu do czasu jakąś pracą - bywa statystką, kelnerką, organizatorką imprez dla miejscowej Polonii. Jej ulubioną rozrywką jest rozbijanie się samochodem po Los Angeles. Wraz z koleżankami przemyca na lotnisku trawę w opakowaniu od filmu do aparatu fotograficznego. Z wielkim dramatyzmem opisuje swoją pracę w charakterze opiekunki do dzieci. Twierdzi, że te marne 25$ za godzinę, jakie dostaje, absolutnie nie rekompensuje nakładu jej pracy i ilości poniżeń, jakich doznała, pilnując Chłopca i Dziewczynki. Mamusia dzieci jest oczywiście psychopatką z nerwicą natręctw (codziennie pierze piżamki swoich pociech, jest uczulona na kurz), a na dodatek ma czelność zwracać pannie Pawluśkiewicz uwagę.

Co chce nam przekazać Joanna Pawluśkiewicz w "Pani na domkach"? Że Amerykanie są głupi i ograniczeni (na lotnisku agenci FBI nie odkryli przemycanej przez koleżanki autorki trawy), przytłoczeni przez rzecywistość, doprowadzającą ich niemalże do choroby psychicznej (mamusia i tatuś Chłopca i Dziewczynki, którzy od poniedziałku do niedzieli żyją w zgodzie z rozpisanym tygodniowym grafikiem; "a Pani jest taka: jak już jest w domu, to biega dookoła kuchni, wyrywa dzieciom serwetki i wpycha nowe, podsuwa dzieciom tysiące rzeczy do jedzenia, dzwoni do dziadków i wciska dzieciom słuchawki, żeby mówiły "I love you and I miss you(...), ściera stół dwadzieście razy(...)"). Polscy emigranci mieszkający na Greeinpoincie i w Jackowie są natomiast obrazem naszych najgorszych narodowych cech - kradną, narzekają, brudzą, nie znają języków obcych.

Na tym tle Pawluśkiewicz prezentuje się nadzwyczaj korzystnie. Jest oczytana, wykształcona. Zastanawia mnie tylko jedno - co w takim razie robi w Stanach Zjednoczonych? Po co pracuje jako "pani na domkach"; po co podaje gościom kawę w jakiejś podrzędnej restauracji w Seattle, po co ogląda góry Arizony, skoro tak śmiertelnie ją nudzą (wraz ze swoją koleżanką muszą losować, kto wychodzi zrobić zdjęcie)? Każda praca, którą Bóg zsyła pannie Pawluśkiewicz, jest straszna, nudna i wymagająca poświęceń, zaś obserwacje autorki - mało odkrywcze; wnoszące niewiele nowego do zakodowanego w umyśle polskiego czytelnika obrazu Stanów Zjednoczonych. USA z "Pani na domkach" to krwiożerczy kraj, a jego mieszkańcy są potworami, którzy za wszelką cenę chcą poniżyć, wykorzystać i unieszczęsliwić małą Joasię.

Zastanawiam się tylko, co skłoniło szacowne wydawnictwo Ha!art do opublikowania wynurzeń rozkapryszonej Joanny Pawluśkiewicz. Tę książka można bowiem spokojnie postawić na półce obok Harlequina, a i tak myślę, że byłoby to dla "Pani na domkach" miejsce zbyt zaszczytne. Nie ma tam ani dobrej narracji, ani porywających historii, zaś język autorki to pomieszanie słownictwa chłopca po poprawczaku ("I byłam taka ambitna, i dzwoniłam, i chodziłam na spotkania z polskimi mediami, a oni się wszyscy patrzyli na mnie jak na kompletnie jebniętą) i polskiego emigranta po trzydziestu latach w Stanach Zjednoczonych ("pojechałyśmy na suburbia"). Jeśli w ten sposób wysławia się "młoda, świenie wykształcona" - współczuję, jeśli to świadoma stylizacja - współczuję jeszcze bardziej.

"To niedobrze dobrowolnie zgodzić się na niewolnictwo" - pisze Pawluśkiewicz w zakończeniu "Pani na domkach". Widocznie autorka nie ma zielonego pojęcia o tym, jak tak naprawdę pracują jej rodacy w Stanach Zjednoczonych. Biedna, zmęczona, po pięciu dniach pracy w charakterze opiekunki Chłopca i Dziewczynki, nie uświadamia sobie, że są w USA Polacy, którzy pracują 120 godzin tygodniowo, bez żadnego dnia wolnego, po kilka lat. Ale o nich autorka nie pisze, skupia się bowiem wyłącznie na własnym "niewolnictwie"; jest przecież tylko biedną proletariuszką wykorzystywaną przez krwiożerczych Amerykanów.

Małgorzata Kaczmar
(malgorzata.kaczmar@dlastudenta.pl)

Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • Dla Pani Malgorzaty Kaczmar [0]
    Maria G. z Florydy
    2006-12-15 05:39:06
    Mam o ksiazce panny Pawluskiewicz jeszcze gorsze zdanie. Zauwazyla Pani, ze wedlug P. Pawluskiewicz nie znajdzie sie w Stanach nawet jedna pozytywna osoba? Amerykanie to psychopaci, a Polonusy w najlepszym przypadku naiwni debile? Ci wszyscy "dobroczyncy", to sympatyczni, goscinni Polacy, ktorzy funduja, karmia, nocuja itd. Czy pani P. czuje jakas wdziecznosc? O, nie. Pani P. wie wszystko o Polonii. Ha, ha, ha...Mieszkam tu (tzn. w Stanach) kilkanascie lat i wiem, jak trudno wzbudzic w Rodakach zaufanie na tyle, by sie jakos otworzyli. A na pewno nie otworzyli sie przed Pania J.P., ktora programowo nimi pogardza i wstydzi sie przyznac, ze jest Polka( jak w ktoryms Greyhoundzie). Ja glosno i z duma glosze, ze jestem stuprocentowa Polka, a Amerykanka z zamilowania. Ale wie Pani, Pani Malgorzato, do obiektywizmu i odwagi trzeba dojrzec. Niektorym nigdy sie to nie udaje.Nie dopuscmy ich do piora, na Boga.
  • "Pani na domkach" [0]
    Natka
    2006-10-29 16:15:08
    Greenpoint niestety robi takie wrażenie jak opisała Pawluśkiewicz, a "rokapryszone wynurzenia" też mogą być ciekawe. akurat w przypadku pani Pawluśkiewicz nie są. Co do pracy nad opieką amerykańskich dzieci - faktycznie może to być horror ... ale nie zawsze jest. Proza faktycznie słaba
  • a nie...:P [0]
    pudel
    2006-10-26 11:56:22
    ulubienicą ha!artu to pani Pawluśkiewicz nie jest na pewno...o ulubieńcach można mówić w przypadku Marty Dzido (jedyna normalna w tym gronie) i Mariana Pankowskiego (ale on jest już jedna noga w grobie, wiec należy Go szanować za dokonania chociażby)... a do wydania skłoniły Mareckiego prawa rynku - wiadomo, ze gnioty w tym kraju stają się bestsellerami;)
Zobacz także
Miły dom nad jeziorem
Miły dom nad jeziorem - recenzja komiksu

Oceniamy pierwszy tom apokaliptycznego horroru.

Sierociniec janczarÃłw
Sierociniec janczarów - recenzja książki

Nowy kryminał Piotra Gajdzińskiego.

Batman
Batman: Wyjątkowo mroczna noc - recenzja

Nowe przygody Mrocznego Rycerza.

Polecamy
Nie obraź się, ale
Nie obraź się, ale nie jesteś zbyt ładna - recenzja książki

Jeśli zdarzyło ci się czytać nieproszony komentarz o swojej osobie albo co gorsza - sama takie napisałaś, to koniecznie przeczytaj o nowej książce Kasie Mecinskiej.

Hikikomori. Historie o uciekaniu w samotność
Hikikomori - recenzja książki

Pola Rise podjęła się wykonania niezwykłego projektu. Czy warto po niego sięgnąć?

Ostatnio dodane
Miły dom nad jeziorem
Miły dom nad jeziorem - recenzja komiksu

Oceniamy pierwszy tom apokaliptycznego horroru.

Sierociniec janczarÃłw
Sierociniec janczarów - recenzja książki

Nowy kryminał Piotra Gajdzińskiego.

Popularne
Hanna Lemańska nie żyje
Hanna Lemańska nie żyje

W niedzielę 31 sierpnia 2008 roku zmarła Hanna Lemańska-Węgrzecka autorka "Chichotu losu", "Aneczki" oraz "Jak będąc kobietą w dowolnym wieku zepsuć życie sobie i innym. Poradnika dla początkujących".

Fenomen Christiana Greya
Fenomen Christiana Greya

"50 twarzy Greya" to bestseller ostatnich miesięcy. Na czym polega fenomen książki i dlaczego kobiety niemalże każdego kontynentu zachwycają się Panem Greyem?

Brak zdjęcia
Ch. Bukowski - Najpiękniejsza dziewczyna w mieście

Można zakończyć robienie laski na kilka różnych sposobów. Można na przykład połykać i nie połykać. Charles Bukowski, natomiast robi czytelnikowi laskę, a następnie pluje mu jego własną spermą w twarz. A ten się jeszcze z tego cieszy.