Recenzje - Literatura

Rozdział pierwszy: dzieciństwo

2007-05-08 12:29:52
 Pierwszy rozdział życia domaga się przypomnienia, spojrzenia wstecz przez lewe ramię, podotykania przybrudzonych fotografii, nadgryzionych przez mole i pazerne mikroby. Powoduje wściekłość, wilgoć w oczodołach, rozrzewnienie.
 
Nie bez kozery przecie nawet wieszcz nasz mocarny Adam M. zaszył w Inwokacji – na dźwięk której bezwarunkowo przykucamy – opowieść o dzieciństwie swym, kiedy z okna wypadłszy został do krainy żyjących przywrócon. Nie bez powodu pod wpływem tego pierwszego rozdziału powstają wszelkie autobiografie, pamiętniki z okresu dojrzewania, powieści inicjacyjne, rozrachunki, wspomnienia, dzienniki, listy, juwenilia. (Oj, za te nieposkromione wyliczenia nadetrą mi ucho albo w końcu wsadzą do ciupy). Na tej samej zasadzie powstała także powieść Johna Maxwella Coetzee’ego, która wedle zapowiedzi otwiera autobiograficzny cykl tłumaczeń tego południowoafrykańskiego noblisty na naszym rynku wydawniczym.

Opowieść Coetzee’ego snuje się w iście rozpoznawalnym stylu, dążącym do maksymalnego zobiektywizowania, co potwierdza również wprowadzona trzecioosobowość, która niczym na wpół przezroczysty parawanik zapobiega bezpośredniemu odsłonięciu. Nie spodziewajmy się jednak prostodusznego listka figowego, który zakrywa miejsca wstydliwe, wszak ma to być „niezwykle mocny obraz”. „Chłopięce lata”, bo tak rzecz się nazywa, posiadają dopisek : „sceny z prowincjonalnego życia”. Coetzee często penetruje tereny peryferyjne, co można odnaleźć w bodaj najbardziej znanej jego powieści – „Hańbie” czy w odmiennym, według mnie o kilka nieb lepszym „Wieku żelaza”. W „Chłopięcych latach” wprowadzona kategoria, która chętnie oddala narrację od urbanistycznego centrum, wspina się zrazu na odrębny wymiar. Inny choćby z tej przyczyny, że autobiograficzny, na którym będzie można skupić się bez roztargnienia, bez niepotrzebnego zgiełku.
 
Pierwszy akapit zainaugurowany jest prostym stwierdzeniem „Mieszkają w osiedlu na przedmieściach Worcester, między torami kolejowymi, a National Road”. Mieszka tam również „chłopiec”, postać kluczowa, ogniskująca wszelkie przekątne wspomnień. Nie trzeba mieć nadnaturalnie krzaczasto-bujnej wyobraźni, by domyślić się o jakiego młodzieńca tu chodzi. Kilka akapitów dalej czytamy fragment, przy pomocy którego można wiele objaśnić : „Kiedy ojciec i stryjowie spotykają się na farmie z okazji świąt Bożego Narodzenia, w rozmowie zawsze wracają do szkolnych lat. Wspominają nauczycieli i ich trzciny; snują wspomnienia o tym, jak w chłodne zimowe ranki trzcina zostawiała im na pośladkach niebieskie pręgi, a ciało na wiele dni zapamiętało piekący ból. W ich słowach brzmi nuta tęsknoty i rozkosznego lęku. Chłopiec chciwie słucha, ale stara się jak najmniej rzucać w oczy. Nie chce, żeby podczas jakiejś przerwy w rozmowie zainteresowali się nim i spytali o miejsce trzciny w jego własnym życiu. Nigdy nie był bity i strasznie się tego wstydzi. Nie potrafi mówić o trzcinach z taką swobodą i znawstwem jak ci mężczyźni. Czuje, że ma p e w i e n d e f e k t” (podkreślenie moje – g.cz.)

Motywem przewodnim „Chłopięcych lat” będzie od tego momentu przekonanie Coetzee’ego o własnym niedopasowaniu, plasowaniu się na pozycji outsidera, ciamajdy, gamonia, który miał to nieszczęście, że poczęty został w miejscu, w którym szlachetność zdobywa się przez cięgi. Poprzez zaczerwienienia i trzask trzciny, łamanej na zsiniałej skórze „wychowywanych”. Jest to ściśle związane z drugą kwestią, która oplata kształtującą się psychikę pisarza – dążeniem do zdobycia nieformalnego tytułu prawdziwego mężczyzny, równego chłopaka, jednego ze swoich. Jako że posiada ów „defekt” i pręg na własnej skórze nie zaznał, równym ziomkiem być nie może. (Naciągając fragment z Mickiewiczowskich „Dziadów”, można by rzec przy tej okazji pompatycznie: „Kto nie zaznał na ciele pejcza ni razu, nie będzie swoim człowiekiem”). Do potrzebnego w tym układzie skontrastowania jednostki z motłochem posłużył autorowi wspomniany już prowincjonalizm, umieszczenie akcji w przestrzeni ludzkiej o ścieśnionych horyzontach myślowych, przez które rozświetla się indywidualizm chłopca, który wiele lat potem będzie podpisywał książki własnymi inicjałami „J.M.Coetzee”. Tak pomyślana powieść ma więc niejako odsłonić kulisy „powstawania” Autora, etapy tworzenia się jego osobowości twórczej. Na szczęście daleko jej (książce) do opowiadanych z wykałaczką w ustach cwaniackich historii, pokroju „od pucybuta do milionera” lub „ teraz będzie o tym, jak zostałem laureatem Nagrody Nobla”. Przerysowuję to wszystko z myślą o przedstawieniu biogramu Coetzee’ego w kontekście jego nadwrażliwości, zakompleksień, lecz również w opozycji do (oględnie mówiąc) niesprzyjającej atmosfery RPA. A to wyśmienicie znamy już z jego poprzednich powieści. Znamy?

Lektura „Chłopięcych lat” przynosi zmiany, jeśli chodzi o wszechobecny o Coetzee’ego (i zrozumiały) motyw apartheidu, który odchodzi tu na plan zdecydowanie dalszy, jako lekko zarysowane tło. Najważniejsza jest tu bowiem familia pisarza, ludzie z jego otoczenia, znajomi, bliscy lub dalecy, lecz pozostający w zasięgu wzroku. Ponadto sieć wzajemnie krzyżujących się międzyludzkich stosunków, promieniowanie na innych, często toksycznie żrące kontakty, dotyki psychiczne, cielesne, bezustanne wpływy i naciski. Na końcu sieci mieści się On, Inny, który temu promieniowaniu podlega, odsłania swe słabości. „Chłopięce lata”, które otwierają cykl autobiograficzny, jako powieść inicjacyjna nie mają zamiaru ogarnąć, ścieśnić biogramu pisarza, który czytelnik będzie poznawał sukcesywnie, z dozowaniem. Książka przynosi pewną genezę, punkt zapalny, psychiczne zarzewie, jednocześnie nie eksponując zrazu wszystkich elementów, które (jak można się spodziewać) przyniesie kolejna powieść z cyklu – „Youth”.

Ponad wszystko szepczą „Chłopięce lata” o osamotnieniu, niepokoją przez swe stonowanie, stłumiony, dudniący głos. Zupełnie jakby (z premedytacją) pisarz nie zdobył się jeszcze na zbuntowany krzyk, wrzaskliwy protest – zresztą, wydaję się to zupełnie nie w stylu Coetzee’ego, który drobiazgowym realizmem komentuje więcej niż można przypuszczać. Niedopowiedzeniami, które potrafią policzkować. Mimo wszystko wciąż mam problem z uznaniem tej prozy jako wartość samą w sobie, najwyższych lotów literaturę, która przynosi nową jakość, odświeżając kontury realizmu. Ciśnie mi się na myśl zarzut przereklamowania, politycznego czy socjologicznego przeciążenia, którym fabuła się żywi, niedostatków w odmalowaniu postaci (patrz „Hańba”).
„Chłopięce lata” frapują, podobnie jak ambarasujące są poprzednie pozycje z katalogu Coetzee’ego, które przede wszystkim odsłaniają mroki dotykające słabszych, nieodpornych na skruszenie. Wydobywając osamotniony ból tym razem z siebie, pisarz zrezygnował z nadmiernych obciążeń, a wystawiając na największą próbę własną osobowość skonstruował literaturę reportersko posługującą się autotematyczną intymnością, stąpającą po wąziutkiej linie, powoli, drobnymi krokami. Cóż, w końcu zna siebie jak własną kieszeń. A my niespodziewanie dobrnęliśmy do końca pierwszego rozdziału. Początek następnego wkrótce, gdy pisarz nieco podrośnie, zmieni barwę głosu na bardziej tubalną, dojrzeje do chwili, gdy będzie mógł zasadzić drzewo i począć pierworodnego. Coetzee dzieckiem (nie)podszyty.
 
Grzegorz Czekański
 
 Recenzja sporządzona dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK

 
Słowa kluczowe: Chłopięce lata, Coetzee
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Miły dom nad jeziorem
Miły dom nad jeziorem - recenzja komiksu

Oceniamy pierwszy tom apokaliptycznego horroru.

Sierociniec janczarÃłw
Sierociniec janczarów - recenzja książki

Nowy kryminał Piotra Gajdzińskiego.

Batman
Batman: Wyjątkowo mroczna noc - recenzja

Nowe przygody Mrocznego Rycerza.

Polecamy
Miasto Duchów - recenzja książki

Dowiedz się, czy warto przeczytać nową powieść Victorii Schwab.

Nie obraź się, ale
Nie obraź się, ale nie jesteś zbyt ładna - recenzja książki

Jeśli zdarzyło ci się czytać nieproszony komentarz o swojej osobie albo co gorsza - sama takie napisałaś, to koniecznie przeczytaj o nowej książce Kasie Mecinskiej.

Ostatnio dodane
Miły dom nad jeziorem
Miły dom nad jeziorem - recenzja komiksu

Oceniamy pierwszy tom apokaliptycznego horroru.

Sierociniec janczarÃłw
Sierociniec janczarów - recenzja książki

Nowy kryminał Piotra Gajdzińskiego.

Popularne
Hanna Lemańska nie żyje
Hanna Lemańska nie żyje

W niedzielę 31 sierpnia 2008 roku zmarła Hanna Lemańska-Węgrzecka autorka "Chichotu losu", "Aneczki" oraz "Jak będąc kobietą w dowolnym wieku zepsuć życie sobie i innym. Poradnika dla początkujących".

Fenomen Christiana Greya
Fenomen Christiana Greya

"50 twarzy Greya" to bestseller ostatnich miesięcy. Na czym polega fenomen książki i dlaczego kobiety niemalże każdego kontynentu zachwycają się Panem Greyem?

Brak zdjęcia
Ch. Bukowski - Najpiękniejsza dziewczyna w mieście

Można zakończyć robienie laski na kilka różnych sposobów. Można na przykład połykać i nie połykać. Charles Bukowski, natomiast robi czytelnikowi laskę, a następnie pluje mu jego własną spermą w twarz. A ten się jeszcze z tego cieszy.