Recenzje - Literatura

Piekło, piekło, nie przestało

2007-04-23 09:53:18
 Stało się wreszcie to, co dotychczas zapowiadała tylko wkładka informacyjna, przybliżająca biografię pisarza, w której czytaliśmy mniej więcej te słowa : „Wojciech Kuczok (ur. 1972) prozaik, poeta, krytyk filmowy...”. Odwróćmy tę kolejność. Tym razem bowiem zmieniła się rola, przedzierzgnęła się nieco. Bo w końcu ten Ślązok, laureat Nagrody Nike za powieść „Gnój” – ujawnił się w całej rozciągłości jako Krytyk. Filmowy.

Zmiana tematyki i sposobu obrazowania w tym przypadku cieszy. Przyznać muszę, w dużym skrócie, że nie jestem hurra - entuzjastą próz Kuczoka. Ta literatura mnie ziębi. Nie przeraża, lecz ziębi właśnie. Odtrąca. Nie przez wzgląd na poruszaną tematykę, jakąś kontrowersję. Maniera tego pisarstwa jest zbyt wypiększona, ufryzowana w ciągu godzin spędzonych przed lustrem, w toaletce – patrz zbiór opowiadań „Widmokrąg”. Choć fragmenty okazują miejscami przybrudzone, są to nieczystości pieczołowicie wygładzone. Trzeba oddać pewną sprawiedliwość pisarzowi, który w materii wygładzania posiada niebagatelny talent. Poza tym, choć pasja autora uwypukla się często, jej głos tłumi się, zakrzywia, pokaszlując głucho. To rezultat zastosowanego typu prowadzenia narracji, słynącego z potoczystych sentencji, stylizacji, zaokrąglanych myśli, które koniecznie chcą być lotne. Uczesane grzebykiem. Ponadto ambicje tworzenia metafor typu ziemia - powietrze, przysadzista symbolika z głębokimi śladami szlifu. Już „Gnój” zawierał w sobie te naleciałości, niby zakleszczające się swym zaangażowaniem, co prawda burzliwe, lecz nie plujące krwią. Owinięte sztywną pasmanterią.

„To piekielne kino” intryguje w dwójnasób, ponieważ : a) patrz akapit wyżej; b) kręgosłup tematyczny tej książki jest żywcem wyjęty z diabła. Nie stawiam tu tezy o satanizmie Kuczoka, nie podpalajmy jeszcze stosów. Boże broń! Wykładam krąg zainteresowań krytyka, którego trapią pozycje wyklęte z annałów kinematografii, widłami Belzebubów naznaczone, usmolone ździebko niczym bok Kmicica. Kuczok korzysta z możliwości jaką umożliwił mu literacki sukces i poklask, który towarzyszył jego powieściom, czy zbiorom opowiadań. Z poklasku czerpie swobodę twórczą, samodzielnie decyduje o treściach, doborze tytułów filmowych. Trzeba przyznać, że jest konsekwentny w drodze, którą sobie obiera, a którą wytyczają pozycje nie tylko szokujące, obrazoburcze, bulwersujące. Znajdujemy w „Tym piekielnym kinie” także pogłębioną psychologicznie penetrację obrazów, które odszukać możemy w encyklopedii kina w okolicach hasła „nurt moralnego niepokoju”, a także sytuującą się gdzieś w oddali społeczną, zaangażowaną czy interwencyjną twarz Dziesiątej Muzy. Ale konkrety, konkrety – przejdźmy wreszcie do tytułów!

Po zgrabnym wstępie, w którym dowiadujemy się, że „piekło jest szczelne”, odnajdujemy motto zaczerpnięte z przedśmiertnych słów Pier Paolo Pasoliniego : „Artyści mają tworzyć, krytycy bronić, a wszyscy demokraci w zgodnej walce popierać dzieła wywrotowe, które byłyby nie do przyjęcia nawet przez najbardziej liberalną władzę”. Pasolini będzie odtąd nieustającym patronem „Tego piekielnego kina”, a właściwie spuścizna po jego „wywrotowej” działalności reżyserskiej. Kto widział „Salo, czyli 120 dni Sodomy”, będzie rozumiał o czym mowa. Dla tych, którzy nie wiedzą i dotychczas tej przyjemności nie zaznali, można z miejsca wymienić smaczki, których można się spodziewać w ekranizacji dzieła Markiza de Sade. Wymieniam je z zastrzeżeniem, że należy posiadać specyficznie ukształtowane estetyczne podniebienie, które oswoi się z przekrojem przez większość istniejących zboczeń, perwersji, wyuzdań, przetrzyma scenę konsumpcji ekskrementów, bukiet kloacznych orgii. Wymieniać mógłbym długo, warto jednak zaznaczyć talent krytyczny Kuczoka, który z otwartością spostrzega „dojmujący brak e r o t y z m u” w filmie posądzanym o ciężką pornografię, nacisk kładąc także na kontrapunktowość obrazu i muzyki, które dopełniają całości. Ogólnie autor „Tego piekielnego kina” preferuje pogłębione interpretacje, tworzy syntezy o charakterze całościowym, porównuje, docieka, wierci. Rzut gałki ocznej wystarczy by przeczuć specyfikę krytyki filmowej Kuczoka, który kontrowersji i skandali nie unika, używa wszelkich napięć jako odskoczni. Frapują go dzieła wyklęte – okryte ciemną sławą „Nieodwracalne” Gaspara Noé, „Upały” Ulricha Seidla. Pisarz – krytyk wnioskuje, że „Pasolini i jego młodsi spadkobiercy zrobili filmy nie dla widza, nie do obejrzenia (lub do obejrzenia z najwyższym wysiłkiem, jeśli się przyjmie warunek, że będzie to wysiłek połączony z dużą przykrością). O paradoksie – filmy wielkie i ważne, z których wypada wyjść przed czasem”. Kuczok oczywiście czuje się zobligowany do tego, by przed końcem nie wychodzić.

Co znajdujemy dalej? Pornografię, ma się rozumieć. Kuczok zdziera z siebie uprzedzenia, umieszcza myśl absolutnie na czasie – wszak porno „jest p o p r a w n e politycznie, idealnie demokratyczne, nie dyskryminuje analfabetów”. Trafnie zauważa wkład w rozwój kina spuścizny wszetecznika wszechczasów - Markiza de Sade, którego „złote zgłoski” możemy dziś znaleźć w dziełach Larsa von Triera, Michaela Winterbottoma. Zwraca uwagę na parzący dziś problem cielesności w kinie, stawiając pytania o granice pornografii, gdzie już – a gdzie jeszcze nie – się rozpościera. Stąpając dalej po „Tym piekielnym kinie” napotkamy tematykę ostateczną, śmierć na ekranie, lód się załamuje, a my wpadamy w przeszywająco zimną sferę ciała płynnego. Kuczok oswaja się (i nas, odbiorców) z krańcowością, poszukuje filmów rozstrzygających kwestie kluczowe. Posiada nadwrażliwy słuch, obraz traktując na równi i nierozerwalnie z warstwą muzyczną. Podobnie nierozerwalna wobec kina jest ciągła obecność Złego, a z kinematografii szatani urządzili sobie piekielny rezerwuar i beztrosko się w nim pluskają, puszczając czasem w kierunku widza swe diabelskie oko.

Kuczok znakomicie interpretuje także kanon Zanussiego, Greenawaya, Haneke, Żuławskiego, na swym sprawnym warsztacie testuje twórców i tworzywa pierwszej wody. W powiększeniu, poprzez lupę bada ich strukturę. Jako krytyk posiada przekonanie o pewności stawianych tez, co najważniejsze, udowadniając je, podpiera się niemałą wiedzą w temacie. Czuć, że oglądanie to dla niego jedna z kilku podstawowych czynności życiowych. Na końcu „Tego piekielnego kina” kryje się ciekawostka, czyli kulisy powstawania „Pręg”, pod charakternym dla stylu pisarza tytułem – „Wyimki z dziennika zwątpień”. Nie przeszkadza to jednak uznać zbiór tych krytycznych form za udany, pożyteczny w połączeniu z przyjemnym melanż. Nie przeszkadza także sama stylistyka, już tak nie natrętna, współbrzmiąca z rytmem książki, którą się połyka. I odczuwa się nasycenie, którego brak przeszkadzał tak mocno w lekturze samej prozy.
Grzegorz Czekański
Słowa kluczowe: "To piekelne kino", Kuczok
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Miły dom nad jeziorem
Miły dom nad jeziorem - recenzja komiksu

Oceniamy pierwszy tom apokaliptycznego horroru.

Sierociniec janczarÃłw
Sierociniec janczarów - recenzja książki

Nowy kryminał Piotra Gajdzińskiego.

Batman
Batman: Wyjątkowo mroczna noc - recenzja

Nowe przygody Mrocznego Rycerza.

Polecamy
Miasto Duchów - recenzja książki

Dowiedz się, czy warto przeczytać nową powieść Victorii Schwab.

Nie obraź się, ale
Nie obraź się, ale nie jesteś zbyt ładna - recenzja książki

Jeśli zdarzyło ci się czytać nieproszony komentarz o swojej osobie albo co gorsza - sama takie napisałaś, to koniecznie przeczytaj o nowej książce Kasie Mecinskiej.

Ostatnio dodane
Miły dom nad jeziorem
Miły dom nad jeziorem - recenzja komiksu

Oceniamy pierwszy tom apokaliptycznego horroru.

Sierociniec janczarÃłw
Sierociniec janczarów - recenzja książki

Nowy kryminał Piotra Gajdzińskiego.

Popularne
Hanna Lemańska nie żyje
Hanna Lemańska nie żyje

W niedzielę 31 sierpnia 2008 roku zmarła Hanna Lemańska-Węgrzecka autorka "Chichotu losu", "Aneczki" oraz "Jak będąc kobietą w dowolnym wieku zepsuć życie sobie i innym. Poradnika dla początkujących".

Fenomen Christiana Greya
Fenomen Christiana Greya

"50 twarzy Greya" to bestseller ostatnich miesięcy. Na czym polega fenomen książki i dlaczego kobiety niemalże każdego kontynentu zachwycają się Panem Greyem?

Brak zdjęcia
Ch. Bukowski - Najpiękniejsza dziewczyna w mieście

Można zakończyć robienie laski na kilka różnych sposobów. Można na przykład połykać i nie połykać. Charles Bukowski, natomiast robi czytelnikowi laskę, a następnie pluje mu jego własną spermą w twarz. A ten się jeszcze z tego cieszy.