„Foe”, rzecz o kobiecie-rozbitku
2007-07-12 13:32:25Susan Barton płynie z Brazylii do Lizbony po nieudanych poszukiwaniach porwanej, jak twierdzi, córki. Wkrótce załoga podnosi bunt, a Susan trafia nieznaną wyspę. Wyspa okazuje się zamieszkana przez niemego czarnoskórego, Piętaszka, i jego pana Kruzo. Kobieta spędzi tam rok, zanim dla całej trójki nadejdzie pomoc.
„Taką historię powinnaś Pani spisać i zaoferować księgarzom” – nakłania ją do opisania tego, co przeżyła na wyspie kapitan okrętu, który uratował rozbitków. Susan nie zna sztuki pisarskiej, więc szuka pomocy u pisarza, niejakiego Foe. Bohaterka pragnie, by ktoś pomógł jej opowiedzieć prawdę, natomiast Foe chce stworzyć dobrą powieść.
Czy da się powiedzieć prawdę w powieści? Czy da się napisać prawdę, a jednocześnie ciekawą powieść? Autentyczność nie jest przecież w literaturze pięknej wymogiem. Dodatkowo pojawia się też problem przepaści między przeżytym a opisanym, doświadczonym i zaświadczonym. W powieści pobrzmiewają również typowe dla postmodernizmu rozważania o różnicy pomiędzy słowem, a tym co ono oznacza.
Bo „Foe” to przecież powieść postmodernistyczna. To gra ze znaną nam wszystkim powieścią Daniela Defoe „Robinson Crusoe”. To także przenikanie się fikcji i rzeczywistości, tekst wielopłaszczyznowy i tajemniczy. Wciągająca łamigłówka wywołująca różne pytania: Kto tak naprawdę żyje w tej powieści, a kto umiera? Kto (a może raczej co) jest córką Suzan? Co oznacza milczenie Piętaszka? Kto w ostatniej metaforycznej scenie odwiedza wrak statku? Foe? Kruzo lub jego duch? Autor?
Przeczytajcie „Foe” J. Coetzeego. Książkę, która arcydziełem nie jest (te pojawiają się przecież nader rzadko), ale która ociera się o arcydzieło w takich chociażby fragmentach jak ten: „Przypadek rzucił mnie na tę wyspę, przypadek rzucił mnie w jego ramiona. Czy w świecie przypadku istnieje jakieś „lepiej” i „gorzej”? Poddajemy się uściskowi nieznajomego lub oddajemy falom; na mgnienie oka czujność nasza przygasa; zasypiamy; a przebudziwszy się, widzimy, ze oto życie utraciło kierunek. Czymże są owe okamgnienia, przed którymi chroni nas jeno wieczne i nieludzkie czuwanie? Czy nie szparami i szczelinami, kędy w życiu naszym przemawia inny głos, inne głosy? Jakim prawem zatykamy uszy?”
Hubert Czarnocki
hubert.czarnocki@dlastudenta.pl