Wyznawcy spiskowej teorii dziejów, miłośnicy sensacji czy też zwykli obywatele drżący o losy kraju i przyszłość planety – wszyscy znajdą w książce Nelsona DeMille „Żywioł ognia” coś dla siebie. Rozpoczęcie lektury jest jak podróż do świata tajnych agentów, a kolejne karty niczym akta śledztwa odsłaniają przerażające tajemnice.Z pozoru banalne zadanie, jakim miała być obserwacja klubu łowieckiego Custer Hill Club, przemienia się w niebezpieczną grę, w której stawką jest życie Harry'ego Mullego. Rzeczone koło myśliwskie to tak naprawdę grupa ludzi z najwyższych szczebli władzy, którzy zrobią wszystko, by pomnożyć swe dochody. Pod pretekstem spotkań towarzyskich przygotowują oni projekt o kryptonimie „Green”, który jest zasłoną dymną dla szatańskiego pomysłu nuklearnego Armagedonu. Wzorem ma być operacja „Żywioł ognia” przygotowywana w czasach zimnej wojny jako odwet za terrorystyczny atak jądrowy na Amerykę. Posługując się wzniosłymi ideami, takimi jak chęć zapewnienia Zachodowi bezpieczeństwa, tłumaczą plan unicestwienia wroga.
Grupa z Custer Hill Club stawia się ponad FBI, CIA, Wywiad Wojskowy, MI5 i MI6, pragnąc zrobić wszystko, by nie dopuścić do powtórzenia ataku jaki miał miejsce 11 września 1993r. na World Trade Center. To oczywiście tylko wersja dla ukojenia człowieczego sumienia... Tak naprawdę wielu z nich pracuje w wymienionych organizacjach a dzięki wpływom właśnie, dotarli do tajnego protokołu „Żywioł ognia”. Zakłada on wymazanie z powierzchni ziemi całego islamskiego świata za pomocą broni jądrowej. Przekonani o braku zgody Białego Domu na podjęcie bezpośredniej ofensywy, knują szalony spisek. Wizja świata bez terroryzmu, gdzie nie istnieje ryzyko ataku, a ludzie nie walczą ze sobą z pobudek religijnych czy też z chciwości jest utopią, lecz grupa prawicowych fanatyków wydaje się tego nie zauważać. Tak naprawdę jednak wcale nie chcą o tym wiedzieć, gdyż likwidacja saudyjczyków oznacza odkręcenie kurka z ropą. A czarne złoto będzie płynąć wartkim strumieniem wprost na konta spiskujących oficjeli. Ich samych uratować ma procedura IEEP, Awaryjnego Planu Wspólnej Ewakuacji.
Rozpoczyna się dopracowywanie szczegółów akcji, wybuchy w USA mają bowiem nastąpić późnym popołudniem we wtorek. Wizja Nowego Świata, pełnego okrucieństwa i śmierci, staje się coraz bardziej realna. Na miejsce detonacji pseudo-islamskich bomb wybrane zostają Los Angeles i San Francisco jako siedliska moralnego zepsucia i upadku cywilizacyjnego. Grupa z Custer Hill pragnie bowiem poświęcić życie Amerykanów, by to pociągnęło za sobą zniszczenie islamskich terrorystów. Coś, co wydawałoby się wytworem chorej psychiki obłąkanego człowieka, staje się zbliżającym się, realnym zagrożeniem. Kraj islamu od wybrzeża atlantyckiego Afryki Północnej po Indonezję ze swoim miliardem mieszkańców ma zostać unicestwiony w wyniku automatycznej reakcji na atak na USA. O tym bowiem, że będzie to napaść pozorowana, spisek uknuty przez tęgie umysły z przepastnymi kieszeniami, wiedzą tylko oni sami.
W czasie kiedy 122 głowice jądrowe czekają na wystrzelenie przez podwodne okręty na Oceanie Indyjskim przyjaciel Harry'ego spokojnie delektuje się wraz z żoną krewetkami na romantycznym weekendzie. Jednak już wkrótce ta dzielna para – arogancki policjant John i agentka FBI Kate wyruszą w ślad za kolegą, krok po kroku odkrywając straszliwa prawdę. Nelson DeMille tak konstruuje fabułę, że czujemy się pełnoprawnymi członkami samozwańczej grupy John&Kate. Są oni bowiem zdani tylko na siebie i doświadczenie wyniesione z pracy w strukturach tajnych służb. Szpiedzy w agencjach wywiadowczych czuwają i nie wiadomo już kto jest wrogiem a kto przyjacielem. Dochodzenie prowadzone przez małżeństwo, praktycznie „na własną rękę” odbiega od standardowych procedur, co spędza sen z powiek ich przełożonym. Jedynie główny prowodyr spisku – Bain Madoks czuje się na tyle wszechwładny, że nawet sygnał do odpalenia bomb termojądrowych składa się z trzech liter B-O-G. Bainowi do boskości daleko, zdecydowanie oscyluje natomiast na granicy szaleństwa. Nie docenia jednak pomysłowości praworządnych obywateli i wzorowych przedstawicieli prawa. Kate i John zatrzymują transmisję fal uaktywniających zapalniki. A wszystko odbywa się z wdziękiem okraszonym szczypta czarnego humoru.
„Żywioł ognia” to znakomita książka sensacyjna, określiłabym ją wręcz mianem...bombowej. Szkoda tylko, że prawdopodobieństwo opisanych wydarzeń jest zbyt duże, by zbagatelizować temat. Mam tylko nadzieję, że w odpowiednim czasie i miejscu znajdą się ludzie tacy jak małżeństwo Johna i Kate.
Justyna Guljustyna.gul@dlastudenta.pl
Recenzja sporządzona dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK
Słowa kluczowe: „Żywioł ognia” Nelsona DeMille Nelson DeMille recenzja recenzje książka książki nowości