Czy można rozwieść się bezboleśnie nie raniąc przy tym nikogo? I czy orzeczenie sądu jest prawdziwym końcem związku czy też zaledwie początkiem trudnej drogi kompromisów i wyrzeczeń?
To właśnie rozwód, zjawisko coraz częściej spotykane na świecie, jest tematem książki Avery'ego Cormana „Rozwód doskonały”. Lekturze daleko do umoralniających poradników pełnych dobrych rad i wskazówek. Przeciwnie, jest to przerażająco prawdziwe studium ludzkich zachowań w obliczu przeciwności losu czy zaistniałych zmian.
Małżeństwo Karen i Roba od wielu lat stanowi grę pozorów. Ciągłe podróże, mijanie się w biegu i pochłaniające ich w pełni kariery (ona jest właścicielką sklepu ze sztuką ludową, on tworzy place zabaw dla dzieci) negatywnie wpłynęły na ich związek. Tak naprawdę jedynym ogniwem, które łączy tę parę, jest ich syn Tommy. To dla niego Karen i Rob podejmują bezowocną pracę nad małżeństwem, odwiedzając rzesze terapeutów. Jednak, aby związek był trwały potrzebna jest silna wola obu stron, zdolność do kompromisów i ustępstw. To gra, w której nie ma miejsca na strategię wygrany-przegrany. Pomimo dobrych chęci każdy, kto tego nie rozumie, skazany jest na porażkę.
Decydując się na rozwód, rodzice Tommy'ego przewidzieli każdą jego konsekwencję w najdrobniejszych szczegółach. Ustalili rodzaj opieki, wydzielili pokoje dla syna, zorganizowali mu całe życie. Nie pamiętali tylko o jednym – o jego uczuciach. Tak pogrążyli się w byciu najlepszymi rodzicami-rozwodnikami, że zgubili zdolność bycia po prostu rodzicami.
Desperacka walka o stopnie syna, korepetycje, pisanie podań na uczelnie wciąga Tommy'ego w wyścig szczurów, w którym gubi się zupełnie. Niepewny co do swojego prawdziwego powołania wie tylko, że musi postępować zgodnie z głosem serca. Rzuca studia tak pieczołowicie wybrane przez rodziców i rozpoczyna samotne życie.
Można było się spodziewać, że perfekcjoniści Karen i Rob znów zjednoczą swoje siły. Oscylując pomiędzy wzajemnymi oskarżeniami i pretensjami, a chęcią przemówienia synowi do rozsądku, wydają się śmieszni i małostkowi. Dwójka ludzi, którzy okaleczyli duchowo syna teraz nie potrafi ukryć rozżalenia, gdyż nie spełnił on ich oczekiwań i miał odwagę pójść swoją drogą.
Corman pokazuje czytelnikowi, jak wiele postaw może przyjąć człowiek wobec konkretnego problemu i co więcej, że nie sposób określić, kto tak naprawdę ma rację. Tommy ma szczęście, że nie mogąc liczyć na kochających go egoistyczną miłością rodziców, znajduje zrozumienie u dziadków, przyjaciół oraz u dziewczyny. To oni darzą go bezinteresownym uczuciem, które nie pyta o status społeczny czy wykształcenie.
Jednak „Rozwód doskonały” nie jest bynajmniej pochwałą rezygnacji ze studiów i braku wykształcenia. Autor po prostu pozwala Tommy'emu, ofierze rozwodu, iść swoją własną drogą i tworzyć swoją legendę. Kolejne dorywcze prace, trudności w samodzielnym utrzymaniu się przekonują chłopaka, że dorosłość nie jest taka łatwa.
Siłę wiedzy, nauki i pasji Tommy docenia dopiero wtedy, gdy podejmuje pracę jako asystent znanego artysty. Idąc za podszeptem twórcy, chłopiec zaczyna wyrażać swoje emocje poprzez sztukę. Robi kolaże, będące odzwierciedleniem jego duszy. Te dzieła rodzone z wielu kawałków wspomnień dobitniej mówią o charakterze i uczuciach Tommy'ego niż słowa.
Wielopłaszczyznowa historia opowiedziana przez Cormana ma swój happy end, ale nie przypomina on bajkowego zakończenia w stylu „żyli długo i szczęśliwie”. Bohaterowie bowiem są świadomi tego, że każdy dzień przynosi nowe problemy i wybory. To, jaką drogę życia wybierzemy, zależy zaś tylko od nas. Nie ma bowiem jednej prawdy, tak jak i nie ma bezbolesnych rozstań. Pamiętajmy o tym, zanim podejmiemy jakąkolwiek decyzję.
Recenzja sporządzona dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK
Słowa kluczowe: rozwód doskonały, avery corman, recenzje, recenzja, literatura, książka, ksiazki, rozwód