Holden Caulfield w XXI wiek
2007-03-15 13:42:53"Buszujący w zbożu" ważną książką był. Stanowił protest przeciwko rodzącej się kulturze masowej, niezrozumieniu dorosłych, krytykował amerykańskie społeczeństwo połowy XX wieku związane ciasnym moralnym gorsetem. Debiut dwudziestosiedmioletniego Johna Greena jest do niego porównywany mocno na wyrost.
Współczesny Caulfield nosi swojską brzmiące przezwisko Klucha i dostał się właśnie do prestiżowego liceum w Culver Creek. Jego hobby jest uczenie się ostatnich słów wypowiedzianych przed śmiercią przez znanych ludzi. Z dala od rodziców chce z pompą wykonać swój pierwszy krok w dorosłość. Wraz ze swoimi nowymi przyjaciółmi - Alaską, Pułkownikiem, Takumim, Rumunką Larą - spędza czas na paleniu papierosów, przemycaniu alkoholu do pokoju, robieniu mało wybrednych żartów oraz zbieraniu pierwszych erotycznych doświadczeń. Cała piątka nie różni się więc niczym od typowych nastolatków wyjętych spod kurateli rodziców. Są młodzi, na świat patrzą trochę idealistycznie i chcą się buntować.
Momentem dla nich przełomowym jest śmierć przyjaciółki. Pierwszy raz stykają się ze śmiercią bliskiej im osoby, nie mogą się z tym pogodzić, chcą poznać prawdę, wszystkie okoliczności wypadku.
Książka Johna Greena, reklamowana szumnie jako „Buszujący w zbożu u progu XXI wieku", nie zbliża się niestety nawet do swojego pierwowzoru. Bunt bohaterów wypada dość blado. Ich kontestacja konsumpcjonizmu, kultury masowej ogranicza się do nazywania restauracji McDonald's McNiesmakiem (gdzie i tak zapamiętale spędzają swój wolny czas), antypatii wobec dzieci bogatych rodziców (nazywanych Wojownikami Dnia Powszedniego) oraz ukradkowego palenia i picia.
Green chciał nadać swojej książce głębię, być pierwszym, który dokładnie sportretuje młode amerykańskie pokolenie, dotknie sedna ich problemów. Niestety, nawet się nie ociera o nie. W usta swoich bohaterów wkłada głębokie, filozoficzne, poparte religijnymi przykładami przemyślenia, które wzbudzają taką powagę jak wywody Pablo Coelho. Nie są prawdziwi, realistyczni, a ich bunt wydaje się mocno ugrzeczniony.
„Szukając Alaski" nigdy nie będzie miał takiej siły oddziaływania jak „Buszujący w zbożu", nie osiągnie takiego statusu, nie zyska grupy - mniej lub bardziej szalonych - fanów (mówi się, że autorzy zamachów na Johna Lennona i Ronalda Reagana byli wielbicielami dzieła J. D. Salingera).
Jedna z tych pozycji, która zostanie zapomniana, zanim na dobre zwróci czyjąś uwagę.
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)
Recenzja została sporządzona dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK