Recenzje - Literatura

Geniusz z zupełnie innej beczki

2007-02-22 14:36:18

 A teraz coś z zupełnie innej beczki. Widzą państwo? Tam w głębi sali. Tak, zgadza się, to ta najbardziej ruchliwa na parkiecie postać. Proszę pani, ten taniec to samba. A tamten tancerz, lew parkietu, rozkosznie pląsa, baluje w rytm samby właśnie, nie inaczej.

Proszę zauważyć - ta jego maestria, te kocie ruchy, gibkie, śmigłe. Dziarskie. A wiedzą państwo, on jest także świetnym bębniarzem. Ponadto maluje, para się rysunkiem, sztuką, często doświadcza mistycznych przeżyć, odmiennych stanów świadomości w wannie deprywacyjnej. Nie wiedzą państwo co to wanna deprywacyjna? On to państwu wyjaśni. Bo zapomniałem dodać, tamten pan (gdy nie tańczy) jest na co dzień wyśmienitym fizykiem teoretycznym, laureatem Nagrody Nobla. Nota bene to geniusz. Proszę państwa, to Richard P. Feynman i jego autobiografia.

„Pan raczy żartować, panie Feynman! Przypadki ciekawego człowieka." to nie klasyczna książka. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Proszę zrozumieć mnie dobrze. To zbiór opowieści, które „nieregularnie i nieformalnie gromadził" Richard Leighton, przyjaciel Feynmana. I skleił z nich książkę. Leighton kolekcjonował te historie podczas wspólnego grania na bębnach, w ciągu lat, poznawszy genialnego fizyka na wskroś, jak kieszeń. Własną, oczywiście. Tak czy owak formalnym autorem jest tutaj Richard P. Feynman. Dla ciekawskich dodam, że pod literką „P", rozpoczynającą drugie imię naszego autora kryje się - Phillips (zawsze intrygowały mnie drugie imiona, uporczywie skrywane za szyldem inicjałów, podobnie jak „Jr." na końcu nazwiska). Ale bez żartów, wszak mówimy o „książce" „napisanej" przez pana Richarda, dla przyjaciół - Dicka. Czyli Ryszarda. Więc otwieramy tę autobiografię i zrazu napotykamy trzy wstępy, przedmowy. To swoiste, potrójne intro ma ten cel, że usiłuje wprowadzić nas w atmosferę książki (nie-książki), zarysowuje ogólne kontury biograficzne Feynmanowej chronologii, zdradza główne przejawy jego ekscentrycznego trybu życia. A jest co opisywać, o czym za moment. Bo kim właściwie jest Feynman?

Nasz autor, zanim w roku 1965 r. zdobył Nagrodę Nobla za „niezależne stworzenie relatywistycznej elektrodynamiki kwantowej", zdobył błyskawiczną sławę jednego z najznamienitszych jajogłowych, najbłyskotliwszych umysłów swych czasów. Urodzony w roku 1918, przez siedem dekad swego burzliwego życia starał się jak mógł, by zapełnić swą autobiografię nietuzinkowymi wydarzeniami. Już w wieku lat dwunastu zajmował się naprawą urządzeń elektrycznych (za uiszczeniem stosownej opłaty), ustawicznie majsterkował. Permanentnie obserwował, eksperymentował, dziwił się. W liceum wyprzedzając uczniowski peleton (o co najmniej dwa okrążenia), wprawiał szkolny ogół w nieustanne zakłopotanie, nie mając przy tym w sobie nic z wyniosłości, buty (przynajmniej czytelnikowi nic o tym nie wiadomo). Poza tym studia w Princeton, szybka profesura, praca przy budowie bomby atomowej, towarzyskie kontakty z Einsteinem, Bohrem, również z pannami, chętnie odsłaniającymi tajemnice swej anatomii. I ten oklepany Nobel. Słowem: nuda, jak można by sądzić. Cały szkopuł tkwi we wszechstronności Feynmana, którego wszędzie było pełno, zupełnie jakby pan Rysiu posiadał dar bilokacji. Szkopuł wynika z jego rozmaitych zainteresowań, ekstrawaganckich przedsięwzięć, z dwubiegunowego łączenia dziedzin nauki ze sztuką. Inna kwestia, jak się te historie czyta.

I w tym oto momencie, wszem i wobec, niskimi pobudkami powodowany wykorzystam swą jedyną szansę, pastwiąc się nad geniuszem. Bo „Pan raczy żartować, panie Feynman!" to książka bardzo nierówna. Przy czym nigdy nie zachwycająca. Nie mam tu na myśli walorów czysto literackich, których w tym układzie oczekiwać nie sposób. Trudno spodziewać się po genialnym fizyku operowania trzynastozgłoskowcem, zapierającego dech w (wątłej czytelniczej) piersi literackiego języka, nieprawdopodobnie pozaziemskiej wyobraźni, plastycznie pięknych opowieści. Można się jednak spodziewać zaskoczeń poznawczych, logicznych eksperymentów, umysłowej akrobatyki łamiącej kark i paraliżującej mózg na długo. Można? I faktycznie są w tych „Przypadkach ciekawego człowieka" takie momenty. Momenty w przeciągu tych 350 stronic gubią się jednak, zatopione w tuzinach takich sobie historii. I toną. Fakt jest taki, że z pewnością warto byłoby się z panem Richardem spotkać, zapoznać, doświadczyć lekkości genialnego umysłu, który wyładowując się pod postacią pojedynczych błysków wprawia w zachwyt. Jeśli zaś chodzi o kwestię lektury jego książki, to raczej niekoniecznie. A na tę lekturę jesteśmy już chyba skazani, przez wzgląd na fakt, iż spotkanie z naszym naukowcem od dwudziestu lat jest fizycznie niemożliwe. Przynajmniej nie w tym życiu, nie w tym świecie, chociaż nigdy nic nie wiadomo.

Feynman jest autorem wielu lotnych powiedzonek. „Fizyka jest jak seks: pewnie, że może dawać jakieś praktyczne rezultaty, ale nie dlatego to robimy". Jako znakomity popularyzator nauki posiada z pewnością swój wkład w tej dziedzinie, nieustannie uatrakcyjniając bezduszne na pozór przedmioty ścisłe, przyprawiał im konkretny, a przez to bliski, bardziej ludzki wymiar. Nie odmówię sobie przytoczenia ulubionego fragmentu tej książki : „Jakiś socjolog przyjechał z gotowym referatem, który mieliśmy wszyscy przeczytać. Zabrałem się do czytania i oczy wyszły mi na wierzch: nie wiedziałem, gdzie góra, gdzie dół! Uznałem, że to dlatego, że nie czytałem ani jednej książki z tej listy. Znów miałem to nieprzyjemne poczucie, że się do tego nie nadaję, ale wreszcie powiedziałem sobie: Przerwę i przeczytam powoli j e d n o z d a n i e, może uda mi się wydedukować, o co w tym wszystkim chodzi. Przerwałem więc - w przypadkowym miejscu - i przeczytałem następne zdanie bardzo uważnie. Nie pamiętam go dokładnie, ale brzmiało to mnie więcej tak: „Indywidualny członek zbiorowości społecznej często otrzymuje informacje wizualnymi kanałami symbolicznymi". Po dokładnej analizie byłem w stanie przełożyć to na ludzki język. A co ono znaczy? <>" Z całą pewnością Feynman, postać bardzo medialna, arcyciekawa, będzie dla jednych barwnym magnesem, króliczkiem, za którym można pobiec. Być może dla drugich to bieganie byłoby pewną alternatywą zamiast czytania jego autobiografii. Przynajmniej od deski do deski. Czyli jak, pobiegamy? Raczę nie żartować.

Grzegorz Czekański
(grzegorz.czekanski@dlastudenta.pl)


Recenzja sporządzona dzięki uprzejmości wydawnictwa  ZNAK






Słowa kluczowe: feynman, pan raczu żartować, panie feynman, nowości wydawnicze
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • mek [0]
    mek
    2007-02-22 20:10:37
    Jak widać, granie na bębnach może wydobyć z człowieka pokłady geniuszu. Ps. Fajna recenzja.
Zobacz także
Miły dom nad jeziorem
Miły dom nad jeziorem - recenzja komiksu

Oceniamy pierwszy tom apokaliptycznego horroru.

Sierociniec janczarÃłw
Sierociniec janczarów - recenzja książki

Nowy kryminał Piotra Gajdzińskiego.

Batman
Batman: Wyjątkowo mroczna noc - recenzja

Nowe przygody Mrocznego Rycerza.

Polecamy
Hikikomori. Historie o uciekaniu w samotność
Hikikomori - recenzja książki

Pola Rise podjęła się wykonania niezwykłego projektu. Czy warto po niego sięgnąć?

Batman
Batman: Wyjątkowo mroczna noc - recenzja

Nowe przygody Mrocznego Rycerza.

Ostatnio dodane
Miły dom nad jeziorem
Miły dom nad jeziorem - recenzja komiksu

Oceniamy pierwszy tom apokaliptycznego horroru.

Sierociniec janczarÃłw
Sierociniec janczarów - recenzja książki

Nowy kryminał Piotra Gajdzińskiego.

Popularne
Hanna Lemańska nie żyje
Hanna Lemańska nie żyje

W niedzielę 31 sierpnia 2008 roku zmarła Hanna Lemańska-Węgrzecka autorka "Chichotu losu", "Aneczki" oraz "Jak będąc kobietą w dowolnym wieku zepsuć życie sobie i innym. Poradnika dla początkujących".

Fenomen Christiana Greya
Fenomen Christiana Greya

"50 twarzy Greya" to bestseller ostatnich miesięcy. Na czym polega fenomen książki i dlaczego kobiety niemalże każdego kontynentu zachwycają się Panem Greyem?

Brak zdjęcia
Ch. Bukowski - Najpiękniejsza dziewczyna w mieście

Można zakończyć robienie laski na kilka różnych sposobów. Można na przykład połykać i nie połykać. Charles Bukowski, natomiast robi czytelnikowi laskę, a następnie pluje mu jego własną spermą w twarz. A ten się jeszcze z tego cieszy.