Fi(ctio)n de siècle, czyli inspektor Mahler na tropie
2007-06-28 11:05:16"Raport Badeni" jest pierwszą częścią cyklu kryminałów pióra Krzysztofa Maćkowskiego, których bohaterem jest inspektor Gustaw Mahler. Miejscem akcji jest Kraków a.d 1900, przesiąknięty atmosferą fin de siècle. W mieście zostaje popełniona zbrodnia, która początkowo wygląda jak samobójstwo. Ofiarą jest młoda warszawska studentka Judyta Badeni.
Do akcji wkracza Mahler, i jak to w kryminałach bywa, nic nie jest takie, jakie na początku wydaje się być. Do tego dochodzą wątki tajemniczego stowarzyszenia, oddającego się w sekrecie dekadenckim rozpustom, działalności agentury carskiej Ochrany oraz początków obecności piłki nożnej, której pierwsze mecze rozgrywają się na krakowskich Błoniach.
Najkrótszą recenzją “Raportu Badeni” byłoby stwierdzenie, iż jest to miłe czytadło. Książka z pewnością nie należy do tych, które się “smakuje”, lecz czyta się krótko, szybko i dość przyjemnie. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, ba, nawet główny wątek śledztwa do mocno rozbudowanych nie należy, a samo jego zakończenie nie stanowi jakiejś wielkiej niespodzianki. Język jest żywy i momentami skrzy się całkiem niezłym dowcipem. Maćkowskiemu udało się także całkiem sprawnie umieścić na kartach swojej powieści klimat epoki. Mamy więc i upadłą cyganerię, nad którą roznosi się duch przybyszewszczyzny oraz opary wódki, absyntu połączonych z heroinowym amokiem, zasnute dymem tytoniowym knajpki, kontestujących dekadencję nawiedzonych moralistów, podróżników odkrywających przed krakowskimi mieszczuchami tajemnice Czarnego Lądu, wścibskich dziennikarzy rzucających się na każdy skandalik jak wygłodniały wilk na ochłap mięsa, oraz pseudonaukowców zafascynowanych progresem technologicznym ludzkości. Interesujący zabieg formalny stanowi również włączenie do fabuły epistemologii w rodzaju listów ukochanej Mahlera, wierszy Badeni, jak również artykułów z “Krakowskiego Kuriera”, przewijającego się na kartach “Raportu” jako najpopularniejsze czasopismo w Krakowie.
Do czego można się przyczepić? Konstrukcja książki jest nieco chaotyczna. Często nie wiadomo czy to, co czyta się w danym momencie, to jeszcze linia dialogowa czy już opis narracyjny. Wątki, mówiąc kolokwialnie, wchodzą sobie w paradę, i aby w pełni zrozumieć ich znaczenie dla rozwoju akcji, nierzadko trzeba przebiec wzrokiem dwadzieścia, trzydzieści stron, po czym wszystko zaczyna układać się z powrotem w logiczną całość. Drażniące są również liczne literówki - najwyraźniej korektor nie przyłożył się do swojej pracy. Również postać głównego bohatera jest taka jakaś... no właśnie... nijaka. Niby autor powołał go do życia, obdarzając go przy tym intelektem, sarkazmem i ironicznym poczuciem humoru oraz sprytem i przebiegliwością, ale i tak wypada blado przy świetnie wykreowanych postaciach drugoplanowych w rodzaju śledczego Duszy (stereotypowy policyjny przygłup) czy też wiecznie poirytowanego szefa Mahlera, naczelnika Von Stadiona.
Komu można więc polecić “Raport Badeni”? Wielbiciele Doyle'a, Christie, Chandlera, a przede wszystkim Marka Krajewskiego mogą kręcić nosem, ze względu na nieco trywialną intrygę. Być może książka spodoba się tym, którzy lubią fikcyjne fabuły wykreowane w realiach minionych epok. Najlepiej jednak powieść Maćkowskiego - i bynajmniej nie jest to jej mankament - sprawdza się w długiej podróży ukochanymi przez wszystkich Polskimi Kolejami Państwowymi. Wsiąść do pociągu, otworzyć pierwszą stronę, i ani się czytelnik obejrzy, a będzie juz przy końcowej stacji.
Marcel Błaszczyk
Recenzja sporządzona dzięki uprzejmości "Znak"