Z komunizmem źle, a bez niego? (recenzja)
2011-08-18 13:08:18Z komunizmem źle, a bez niego? – Tiziano Terzani – „Dobranoc, Panie Lenin”
Jest kilka takich faktów w historii świata, które swoim jestestwem potrafiły (niektóre nadal potrafią, pomimo ich solidnego już zakorzenienia w historii) kształtować ludzkie emocje, wybory, czy całe światopoglądy, przez wiele lat, a nawet i pokoleń. Echo ich zaistnienia potrafiło odbijać się od ścian coraz to nowych budynków, osiedli, miast czy nawet krajów, które powstawały nawet dużo później. Siła ich oddziaływania zależała przede wszystkim od społeczeństwa, w przestrzeni którego dane wydarzenie stało się realnym, oraz od formy, w jakiej trafiło ono do świadomości doświadczających go ludzi. To właśnie sam moment uświadomienia, natychmiastowej interpretacji jest często tą chwilą decydującą o całej lawinie konsekwencji, które z niej wynikają.
W społeczeństwie, w momencie nagłej, niespodziewanej skrajnej sytuacji tworzy się masowe tworzenie różnych interpretacji. Jednakże czasem bywa tak, że wystarczy interpretacja pojedynczego człowieka, ale na tyle silnego i charyzmatycznego, zdolnego przekazać, czy wręcz narzucić własną interpretację innym, że zaistniały fakt zostaje uświadomiony przez masę i uznany za interpretację powszechną.
Tezy te brzmią co najmniej, jakby były zaczerpnięte z Gustawa Le Bon ‘a czy Jose Ortegi y Gasseta, jednakże ich źródło jest skrajnie inne. Są one skutkiem lektury książki „Dobranoc, Panie Lenin” Tiziano Terzaniego – świetnego florenckiego reportera, który swoje życie spędził na podróżach, dzięki którym z powodzeniem poznawał tajniki dusz ludzkich, pochodzących z różnych kultur.
Książka to rejestr podróży Terzaniego po Związku Radzieckim, na początku lat dziewięćdziesiątych, a więc w momencie upadku wielkiego Imperium. Czy był to fakt historyczny, który charakteryzował się owymi cechami przytoczonymi przez mnie na początku artykułu? Odpowiedź wydaje się niezwykle prosta.
Na ile był to przypadek, jak pisze autor, a na ile niezwykle mądry, dziennikarski, intuicyjny ruch z jego strony, aby znaleźć się w tamtym miejscu i czasie, by własnymi oczami obserwować upadek kolosa na glinianych nogach, jak pisał o Rosji, jeszcze niekomunistycznej Diderot, pozostanie dla nas czytelników tajemnicą. Owocem jednak, bądź to przypadku, bądź wyrachowania Terzaniego jest niesamowita relacja o niezwykłej podróży wzdłuż całego Związku Radzieckiego w momencie upadku komunizmu.
Podróż ta rozpoczyna się od Wysp Kurylskich, jednego z najbardziej wysuniętych na wschód terenów wchodzących w skład imperium. Potem spływem rzeką Amur, ciągnącą się przez znaczną część Azji Wschodniej i Środkowej, dzielącą ówczesną Rosję radziecką i Chiny, aż do republik Azji Środkowej, w momencie ich usamodzielnienia i „odrywania” od dotychczasowego tworu radzieckiego. Finalnym punktem podróży jest oczywiście Moskwa – serce jeszcze niedawno istniejącego państwa.
Głównym źródłem wiedzy, jaką przekazuje nam autor są rozmowy z ludźmi, zamieszkującymi odwiedzane przez niego tereny. To oni tworzą tę historię. Są to zarówno przypadkowo spotkani mieszkańcy miast, pochodzących z różnych grup społecznych, jak i ważni urzędnicy i działacze, na spotkania z którymi, niemal bezpardonowo autor się wprasza. Nie jest to książka rozliczająca ówczesnych komunistów. Terzani nie pisze także o całym złu, jakie mateczka Rosja im wyrządziła. Pisze o tym, jak ludzie radzili sobie w dobie komunizmu, i w jaki sposób poradzą sobie teraz – w obliczu jego upadku i obalenia. Pisze o dramatycznych wyborach i dezorientacji. O nagłej euforii z powodu wyzwolenia oraz o idącej za nią krok w krok niepewności, która czeka teraz społeczeństwa byłego już Związku Radzieckiego. Odnajdujemy tu arcyciekawą analizę sytuacji tych republik w momencie dramatycznych wyborów. Czasem nic się nie zmienia, jak w Uzbekistanie, gdzie komuniści nawet po upadku mieli duże wpływy i na tyle sił by przekształcając formę instytucjonalną swoich rządu nadal utrzymując się przy władzy. Kiedy indziej zaś, po wieloletnim uśpieniu, budzą się do życia ekstremistyczne organizacje muzułmańskie, które chcą wrócić do władzy. Tu właśnie rozgrywają się losy zwykłych ludzi, którzy nie będąc dostatecznie silnymi, by narzucić swoją wolę, w konsekwencji będą musieli podporządkować się komuś, komu najszybciej uda się narzucić własną interpretację tego, co się dzieje.
Historię tę niezwykle barwną, ciekawą, okraszoną całkiem zabawnym humorem, czyta się bardzo dobrze. Dzięki lekkiej formie opowieści – relacji z podróży, Terzani sprawił, że trudny temat został uchwycony w dość przystępny sposób, co nie zaszkodziło walorom literackim książki. Co do tego jednak nie miałem wątpliwości od momentu, gdy wziąłem tę książkę do ręki. Nazwisko autora wystarczyło za dostateczną zachętę.
Tiziano Tarzani, „Dobranoc, Panie Lenin”, Wydawnictwo Zysk i S-ka, premiera 2011
Tomasz Osiński