Suma dni Allende i jej małego plemienia
2010-05-28 12:51:57Na podstawie życiorysów Isabel Allende i jej bliskich można napisać kilka książek, wystarczy tylko nadstawić ucho i notować.
Kup książkę>>
Jak w kalejdoskopie przewijają się problemy i zagrożenia współczesnego świata: homoseksualizm, narkomania, New Age, adopcje, rozwody, przemoc. Wszystko to skąpane w sosie nierealności, cichej obecności tragicznie zmarłej córki Pauli, do której po wielokroć zwraca się Allende. Porównując „Sumę naszych dni” z „Paulą”, widzimy łagodne przejście od nieutulonej żałoby do stanu żalu, z którym trzeba nauczyć się żyć. Allende na prośbę swojej agentki zaczyna pisać listy do Pauli, opisując co się zdarzyło od jej śmierci w życiu jej plemienia, jak pieszczotliwie nazywa swoją rodzinę i przyjaciół, wg chilijskich wzorów uporczywie gromadzonych jak najbliżej siebie.
Allende opisuje z drobiazgową skrupulatnością wszystko, co ważnego i ciekawego dotknęło jej rodzinę. Opowiada o jej dojrzałym związku z amerykańskim prawnikiem i pisarzem Williem Gordonem, który osiągnął już stabilizację i wzajemne zrozumienie własnych dziwactw. Opowiada o losach swoich dzieci i dzieci Williego, których życie boleśnie dotyka, o szeregu przyjaciół, sukcesach.
Pomiędzy wersami przemyka ciągle tęsknota za zmarłą córką. Ale nawet gdy opowiada o jej śmierci albo trudnościach czy cierpieniach, ma się wrażenie, że Allende obejmując ramieniem, mierzwiąc włosy i puszczając perskie oko, mówi: „Nie martw się, poradzimy sobie”. Z książki przebija życiowa mądrość, że wszystkiego mieć nie można, że nawet zawracanie patykiem Wisły – czasem paradoksalnie udane, jak w przypadku zeswatania swojego syna Nicholasa – nie zmieni biegu rzeczy. Czasem trzeba poczekać, aż się samo ułoży – chociaż przyznajmy szczerze – Allende rzadko się do tego stosuje.
Przy okazji wydania „Domu duchów” rodzina z Chile poważnie się na Allende obraziła, a po „Pauli” padły nań zarzuty wywywnętrzania się po osobistej tragedii. Jeśli jej plemię przyzwyczaiło się do życia na cenzurowanym, to tym lepiej dla ludzkości. Nie mogę się doczekać efektów jej pracy od kolejnej magicznej daty ósmego stycznia.
P.S. Na załączonej do książki płycie tłumaczka Marta Jordan wzruszająco opowiada, jakim szokiem dla niej było zetknięcie się z rodziną Allende. Polecam przesłuchanie.
Isabel Allende, Suma naszych dni, Wydawnictwo Muza, premiera 21 kwietnia 2010
Karolina Kuśmider
(karolina.kusmider@dlastudenta.pl)