|
Fot. wikipedia |
Podobno kiedy Stanisław Lem był jeszcze chłopcem, w szkole, do której uczęszczał, przeprowadzono test na inteligencję. Choć wtedy wiadomość, że najwięcej punktów uzyskał właśnie młody Staś mogła budzić zdziwienie, to dziś dla nikogo nie jest już zaskoczeniem.
„Stanisław Lem nie żyje”, tę wiadomość 27 marca powtarzały wszystkie serwisy informacyjne. „Odszedł wielki człowiek”, mówili jedni. „To dotkliwa strata dla polskiej kultury”, dodawali drudzy. Choć te zdania brzmią trochę jak puste, górnolotne frazesy, nie sposób się z nimi nie zgodzić.
Dla mnie jednak Stanisław Lem był przede wszystkim pisarzem i to pisarzem niezwykle odważnym. Inteligentny i literacko uzdolniony porwał się na coś, co dla wielu mniej zdolnych twórców mogłoby się równać z artystycznym samobójstwem. Sięgnął bowiem po literaturę fantastycznonaukową, której nie wróżono świetlanej przyszłości, prawdopodobnie właśnie dlatego, że o przyszłości traktowała.
Posługując się popularną, choć niedocenianą konwencją, stworzył teksty najwyższej próby. Głos Pana, Solaris czy Bajki robotów należą dziś do kanonu światowej literatury. Na ich temat powstały filmy, artykuły prasowe i wiele rozpraw naukowych. Przetłumaczono je na przeszło 40 języków , dzięki czemu zyskały wierne grono czytelników na całym świecie (przez Polskę czy Amerykę, po Rosję i Japonię).
Pamiętam, że kiedy sama sięgnęłam po nie po raz pierwszy, zrozumiałam, że fantastyka naukowa to nie tylko prosta i łatwa w odbiorze literatura, którą czyta się w pociągu dla zabicia czasu. Lem pisząc swoje książki, udowodnił, że lektura science fiction może stanowić nawet dla wymagającego czytelnika nie lada wyzwanie. Czasem groteskowy, a czasem poważny, Stanisław Lem jako autor stawiał wysokie wymagania swoim odbiorcom, ale też dbał o nich, stale dostarczając im nowych intelektualnych podniet. Zadawał przy tym uniwersalne pytania: o granicę możliwości poznawczych ludzkiego rozumu czy o kondycję człowieka w podlegającej technologicznym zmianom cywilizacji. Był wyjątkowym pisarzem, wizjonerem.
I właśnie takiego Stanisława Lema chciałabym pamiętać…
Monika Szafrańska (nika@dlastudenta.pl) |