"Jesteśmy ponurymi dziećmi nocy..."
2010-08-23 09:36:29„Jesteśmy ponurymi dziećmi nocy, zwą nas w podziemiu boginiami zemsty” to słowa zaczerpnięte z jednego z wprowadzeń do kolejnych rozdziałów "Erynii". Stosuję je tutaj celowo, ponieważ oddają one znakomicie atmosferę podróży, którą odbyłem czytając tę książkę. Wniosek? Powiem to szeptem - uwierzyłem w Erynie..
Marek Krajewski, bardzo szybko trafił do łask czytelników, przede wszystkim dzięki serii kryminałów o Eberhardzie Mocku, i stał się w przeciągu zaledwie kilku lat jednym z najlepszych polskich pisarzy kryminałów. Tyle doniesienia prasowe. Do "Erynii" podchodziłem zatem troszkę z rezerwą, ponieważ Krajewski ma tych kryminałów już troszkę na swoim koncie i to napisane w nie za długim czasie, a to może oznaczać, że jakość może przegrać w pojedynku z ilością. I ? Nic z tych rzeczy.
Zacytowany fragment z Ajschylosa to w zasadzie clou książki Krajewskiego. Ta niesamowita opowieść wzbudza w czytelniku ogromną ilość różnorakich emocji, co każe mu zaangażować się bez reszty w lekturę. Z jednej strony garść próżności, domieszka strachu, kilka solidnych kropel obrzydzenia, co tworzy genialny klimat, trzeba to powiedzieć, horroru. Horroru, opartego (i tu uwaga!) na naprawdę ciekawej fabule, co w dzisiejszych czasach jest raczej, niestety, rzadko spotykane. Powieść rozpoczyna się spotkaniem dwojga ludzi, w czasach obecnych, potem przenosi się w lata tuż przedwojennej Polski, do jeszcze polskiego Lwowa i kończy nad wyraz zawrotnie. Jest bestialskie morderstwo, jest modelowy bohater, który podejmuje się rozwiązania zagadki i znalezienia sprawcy, jest szokujący finał, wszelkie więc symptomy typowego kryminału zostają zachowane. Jednakże na tym typowość ta się kończy. Reszta bowiem, to już kawał dobrej pisarskiej roboty.
Główny bohater, Edward Popielski, to prawie (a jakże!) emerytowany komisarz policji kryminalnej, który od życia już nic więcej nie potrzebuje, oprócz spokojnego starczego życia, w domowym zaciszu oraz zabaw ze swoim jedynym, ukochanym wnukiem Jerzykiem. Szybko się, oczywiście, okazuje, że tylko on może sprawę rozwikłać, na co zgadza się, pomimo, dość łatwo przewidywalnych oporów. Sprawy skomplikują się jednak, gdy okaże się, że w sprawę uwikłany będzie on nie tylko zawodowo.
Kino mocnych wrażeń, chciałoby się rzec. Świetnie zrobiony horror, o znakomitej fabule. Polecam dla fanów nagłych skoków adrenaliny i dla tych, którzy tej adrenaliny w życiu niewiele zaznali. Zapewniam, wyrównają straty.
Marek Krajewski, "Erynie", Wydawnictwo Znak, premiera: maj 2010
Tomasz Osiński