Premiera nowego wydania "Ukrytej sieci" z okładką filmową
2023-08-29 12:38:29Już 1 września 2023 roku do kin trafi film „Ukryta sieć”, czyli ekranizacja trzymającej w napięciu powieści Jakuba Szamałka. To nie jedyna doskonała wiadomość dla wielbicieli twórczości polskiego mistrza thrillerów. Na rynku wydawniczym pojawiło się bowiem nowe wydanie pierwszego tomu trylogii z filmową okładką.
Warto pamiętać, że „Ukryta sieć”, która ukazała się nakładem Wydawnictwie W.A.B., wzbudziła ogromny entuzjazm nie tylko wśród fanów tego gatunku. Do tej pory sprzedała się w niemal 170 tys. egzemplarzy. Należy też wspomnieć, że została już przetłumaczona na wiele języków obcych. Tłumaczenia ukazały się w Czechach (2019), Francji (2020) i Egipcie (2023).
Filmowcy niemal natychmiast zainteresowali się powieścią i uznali, że to znakomity materiał na thriller. Niemal w tym samym czasie do pisarza zgłosiło się trzech producentów. Ostatecznie prawa do adaptacji zakupiła firma Monolith Films. Zlecili napisanie scenariusza Łukaszowi M. Maciejewskiemu (twórcy m.in. hitu „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje”). On zadbał o to by historia z książki napisana została językiem filmu. Dodatkowo producentom udało im się przekonać Szamałka do uczestnictwa w pracach nad scenariuszem filmu. Dzięki temu w filmie obecny jest duch powieści. Scenariuszowy team uzupełnił Piotr Adamski, który oprócz wykształcenia filmowego jest też absolwentem Akademii Sztuk Pięknych. Dlatego obraz w tym filmie jest doskonałym uzupełnieniem historii. To był strzał w dziesiątkę!
Jakub Szamałek od początku traktował swój udział w filmowym projekcie, jak przygodę. Wiedział, że przekład „Ukrytej sieci” na język filmu nie odbędzie się „jeden do jednego”. Dlatego wprowadził do filmowego odpowiednika nowe postacie, a pewne wątki rozwiązał zupełnie inaczej niż w książce. Jakimi jeszcze refleksjami się podzielił?
– Przyznaję, że praca nad scenariuszem to było dla mnie absolutnie unikalne doświadczenie. Przekonałem się na własnej skórze, że film jest medium, które rządzi się swoimi prawami. Pierwszy szok polegał na tym, że pięciogodzinny film to może nakręcić sobie Scorsese, ale my ze scenarzystami Piotrem Adamskim i Łukaszem M. Maciejewskim musieliśmy jednak trzymać się tej dolnej granicy, czyli maksymalnie dwóch godzin – tłumaczył w rozmowie ze „Zwierciadłem”.
– Scenariusz wymagał ode mnie świeżego spojrzenia, musiałem myśleć, jak rusza się kamera, co zobaczy widz na ekranie. Dlatego byłem zachwycony pracą nad scenariuszem, bo mam poczucie, że wiele się nauczyłem i poszerzyłem swoje horyzonty, a to lubię najbardziej – dodał w innym wywiadzie Jakub Szamałek.
MD/ip
fot. materiały prasowe