Kto na osiemnaste urodziny kupuje sobie grób?
2009-02-03 08:03:34Antoine, przedwcześnie pochłonięty myślą o śmierci, wybiera życie wśród starszych ludzi. W ośrodku „Szczęśliwe dni” zyskuje akceptację mieszkańców, stając się obiektem pożądania pielęgniarek i towarzyszem mężczyzny nazywanego Alzheimerem. Monotonne, pozbawione sensu życie bohatera zmienia się po przybyciu nowej pacjentki – śmiertelnie chorej Mireille, której marzeniem jest po raz ostatni zobaczyć morze. Antoine zabiera ją w krótką podróż.
"Szczęśliwe dni" to dzieło przesycone czarnym humorem, pełne niezwykle trafnych obserwacji o życiu i jego absurdach, o oczekiwaniu kresu. Dziennikarz "Quest" stwierdził: - Laurent Graff napisał znakomitą książkę. Będąc bystrym obserwatorem, potrafił uchwycić nasze marzenia, lęki i słabości w krótkich, nieskomplikowanych zdaniach. Wywołuje uśmiech, nawet jeśli jest on czasem gorzki.
Fragment:
W wieku osiemnastu lat sądziłem, że spróbowałem już wszystkiego, co, grosso modo, wypełnia normalne życie, od miłości po pracę, od ideałów po ambicje, od rozczarowań do nudy. Zaznałem już, wprawdzie tylko w postaci infantylnych, acz znaczących próbek, życiowych radości i zawodów, i na tej podstawie wyrobiłem sobie ogólną opinię, na której, jak mi się zdawało, mogę w pełni polegać. Myślałem, że życie, z grubsza biorąc, nie może mnie już niczym „specjalnym” zaskoczyć, niczym, na co warto by czekać z nadzieją. Postanowiłem zdać się na los, niczego się nie spodziewać i przygotować na to, co musi nastąpić. „Ale gdzie pan mieszka?”
Pewnego pięknego dnia udaję się więc do kasy oszczędności z książeczką, którą rodzice cierpliwie uzupełniali od dnia moich urodzin. „Mieszka pan w kasie oszczędności?” Okazuję książeczkę oraz dowód osobisty panu z okienka i mówię, że chcę podjąć oszczędności. Miałem do tego prawo, byłem już dorosły. Gość sprawdza dokumenty, stuka w klawiaturę komputera i szczęśliwy, że może oddać przysługę młodemu, wkraczającemu w życie człowiekowi, wystawia czek z czymś w rodzaju zawodowej satysfakcji, nie zapominając o uroczystej minie ad hoc. Wsuwam czek do kieszeni i idę prosto do banku, by go zdeponować. Następnie udaję się do urzędu miasta. Pytam o osobę, która zajmuje się cmentarzami. Tak oto w wieku, w którym większość młodych ludzi kupuje sobie pierwszy samochód, postanowiłem wykupić sobie grób. Chciałem naznaczyć moje życie kamieniem.
Staję przed osłupiałą urzędniczką, która nie wierzy własnym uszom. Pyta mnie o wiek, znów się dziwi, próbuje przemówić mi do rozsądku: „W pańskim wieku jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, ma pan czas, żeby o tym pomyśleć, całe życie przed panem… Dobrze się pan czuje?” Ależ tak, znakomicie, jestem zdrowy na ciele i umyśle, zapewniam. „Dobrze pan to przemyślał?”, nie daje za wygraną.