"Opowieści pokładowe" - książka o kulisach pracy stewardesy
2018-06-06 13:01:26Od 6 czerwca 2018 na półkach księgarni pojawiła się nowa książka autorstwa Teresy Grzywocz pod tytułem „Opowieści pokładowe. Prawdziwe życie na wysokościach”. Książka ta stanowi zbiór anegdot i historii z pracy stewardesy, w którym to zawodzie autorka pracuje od 12 lat. Dodatkowo prowadzi popularnego bloga "Z życia stewardessy wzięte" na którym opisuje swoje doświadczenia związane z lataniem oraz porady i ciekawostki dotyczące pracy stewardesy i podróżowania. „Opowieści pokładowe” to jej trzecia książka – wcześniejsze noszą tytuły „Etat w chmurach” oraz „Z chmur do Azji”.
O książce
Książka z pewnością zaciekawi nie tylko osoby zastanawiające się nad związaniem swojej przyszłości z lataniem, ale też wszystkich zainteresowanych podróżami. Ci pierwsi znajdą w książce rozdział poświęcony wymaganiom i przebiegu rekrutacji z uwzględnieniem poszczególnych linii lotniczych, ci drudzy zaś zabawne, prawdziwe historie z pokładu samolotu oraz ciekawostki podróżnicze. W swojej najnowszej książce autorka skupia się też na ludziach spotkanych podczas swojej wieloletniej pracy: zarówno pracownikach linii lotniczych - pilotach i stewardesach, jak i pasażerach – w tym również tych ze świata show biznesu. Poruszone zostały też inne tematy, na przykład różnice kulturowe, których w międzynarodowych lotach pominąć nie sposób oraz przewóz zwierząt, które to kwestie mogą prowadzić do sytuacji zarówno zabawnych, jak i stresowych. Autorka pokazuje, że bycie stewardesą to nie tylko ciekawa, związana z podróżowaniem, ale również bardzo wymagająca praca.
Przeczytaj fragmenty „Opowieści pokładowych”
(…)
Czasami również piloci lubią się zabawić, nie tylko kosztem współpracownika, ale też kosztem pasażera. Trzeba tylko dobrze wybierać publikę, żeby ta się nie obraziła. Kolega z Brazylii miał taki stały żart w swoim repertuarze. Otóż w czasie każdego lotu wychodził do kabiny pasażerskiej, tam patrzył przez chwilę na monitor pokazujący trasę przelotu i krzyczał do kokpitu:
– Dobra, dobra. Teraz trochę w prawo odbij.
Reakcje podróżnych były przeróżne.
– Kiedyś ze trzy razy zrobiłem tak na jednym rejsie – chwalił się. – A na koniec pasażer zajrzał do kokpitu, żeby sprawdzić, czy nam monitory z przodu naprawdę nie działają. Taki byłem przekonujący! – dodał dumny z siebie.
(…)
Siedmiogodzinny lot z Dubaju do Asturii z pięcioma mopsami na pokładzie przebiegł natomiast dużo spokojniej. Trzy pieski siedziały w kontenerach położonych na kanapie, „bo dzieci lubią siedzieć wysoko” – jak to powiedziała pasażerka. Tylko dwa biegały swobodnie, ale podróżni pilnowali, żeby nie wchodziły mi w drogę w czasie serwisu. Były przeurocze. Jeden strasznie rozpaczał, ilekroć wychodziłam z kabiny – „on nie lubi, jak ktoś opuszcza pokój”. A tak się ze mną żegnał po locie, że podarł mi rajstopy. Drugi był strasznym łasuchem i reagował na słowo „food” – jedzenie. Dlatego ich opiekunka poprosiła, żebym go nie używała. Mogłam jedynie mówić F-O-O-D (literując) lub używać zamienników. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że później przez tydzień jeszcze znajdowałam wszędzie ich sierść.
(…)
Afryka Dzika
Dane mi było latać w Arabowie, Rosji, Europie, Azji i Ameryce Północnej. Afrykę (oprócz sporadycznych lotów) udawało mi się jak do tej pory omijać szerokim łukiem. Jednak sporo moich koleżanek i kolegów ma za sobą doświadczenia z Czarnego Lądu. A jakie historie potem opowiadają.
Zacznijmy od tego, że tamtejsza przyroda jest dla przeciętnego Europejczyka co najmniej zaskakująca.
– Daniela zaczęła wrzeszczeć – wspominał jeden z moich ulubionych kapitanów. – Wychodzę i pytam, o co chodzi. Ta stoi na krześle i pokazuje coś na podłodze. Patrzę – wielki karaluch. No to go ciach butem i po krzyku. Odwracam się, inny łazi po blacie w kuchni, kolejny jest na drzwiach. Zostaliśmy zaatakowani przez całą chmarę!
W końcu udało im się je wszystkie wybić i wrócili do Europy, tam otworzyli klapy w podbrzuszu maszyny, a stamtąd wypadły setki martwych insektów.
Inna historia – ten sam kapitan, ten sam samolot, ten sam afrykański kraj. Zaparkowali pod drzewem. Następny lot był dopiero za kilka dni. Załoga dobrze się bawiła w hotelu (którego nie opuszczała ze względów bezpieczeństwa), po czym zwyczajowo zjawiła się na lotnisku na dwie godziny przed planowanym lotem. Pierwszy oficer zapakował bagaże pasażerów i zamknął właz kargo. Spojrzał, a na skrzydłach leżała cała masa liści. Podszedł bliżej i zauważył, że te liście mają skrzydła.
– Wpadł wariat do kokpitu i wrzeszczy do mnie: zamykamy drzwi, ruszaj, ruszaj! – śmiał się kapitan po pewnym czasie. – Później, jak mi powiedział, ile tego paskudztwa siedziało na nas, to strofowałem go, że tak wolno biegł.
(…)
Posłuchaj komentarza autorki
AJ/ip
fot. materiały prasowe