Dzieje się - Literatura

Bruno Grigori o studiach artystycznych, debiutanckiej książce i grach wideo [Wywiad]

2021-12-15 13:01:17

- Jeśli człowiek na studia idzie z oczekiwaniem, że bez większego wysiłku z jego strony zostanie mu do głowy włożony przepis na życie, a na potwierdzenie, że tak się stało, otrzyma papier - gotów opuścić mury uczelni srogo zawiedziony i rozczarowany - powiedział nam Bruno Grigori, który niedawno zaprezentował swoją debiutancką książkę, opisującą alternatywną wizję stworzenia świata. Warto dodać, że pisarz ten był niegdyś redaktorem naczelnym portalu GRY-Online, a od lat zajmuje się projektowaniem i pisaniem tekstów do gier dla 11 bit studios! Polecamy nasz wywiad z Bruno Grigorim, w którym poruszamy wszystkie te wątki. 

Bruno Grigori

Michał Derkacz, dlaStudenta.pl: Interesuje mnie Pańska opinia na temat studiów dziennikarskich. Ukończył Pan ten kierunek, jest on całkiem popularny, a jednak ciągle powtarza się to powiedzenie – „Jak chcesz być dziennikarzem, to nie idź na dziennikarstwo”. Ile jest w tym racji, zwłaszcza teraz, gdy newsy i komentarze można pozyskać bezpośrednio z mediów społecznościowych aktorów, celebrytów czy polityków?

Bruno Grigori: Odnoszę wrażenie, że wiele osób traktuje studia jako naturalne przedłużenie edukacji szkolnej, czyli swego rodzaju usługi, w ramach której zadaniem kadry uczącej jest włożenie uczniom do głowy wiedzy oraz umiejętności, które zagwarantują im sukces w zawodzie – a tak nie jest. Studia to wyjątkowy okres, w którym młody człowiek otrzymuje czas oraz możliwości, by się rozwijać wszechstronnie i/lub w kierunku, który go szczególnie interesuje. Jeśli interesuje go dziennikarstwo, czyli praktyka świadomego, rzetelnego i odpowiedzialnego zdobywania, przetwarzania i przekazywania informacji, ma szansę na uczelni spotkać ludzi, którzy na tym zęby zjedli, dzięki których wiedzy i doświadczeniu młody dziennikarz będzie w stanie uniknąć błędów popełnionych przez swoich starszych kolegów, a tym samym wystartować z wyższego poziomu.

Oczywiście może również spotkać ludzi, którzy będą mieli na niego zły wpływ lub inny, niż by sobie tego życzył (często wiele lat później) – i tu wraca podstawowa myśl: studia to czas (a później tego czasu już się tyle mieć nie będzie!) samodzielnej nauki, poszukiwania i dokonywania wyborów oraz korzystania ze źródeł i z kontaktów z ludźmi, którzy na tych studiach są dostępni – dla studentów. Gdy się ma taką szansę, warto z niej skorzystać.

Ale jeśli człowiek na studia idzie z oczekiwaniem, że bez większego wysiłku z jego strony zostanie mu do głowy włożony przepis na życie, a na potwierdzenie, że tak się stało, otrzyma papier – gotów opuścić mury uczelni srogo zawiedziony i rozczarowany. Tymczasem sporo o dziennikarstwie można i powinno się nauczyć, choćby właśnie po to, by dostrzegać i tworzyć (sic) różnicę przekazywania informacji przez “zwykłych” ludzi i przez dziennikarzy. Przyjąć, że dziennikarstwo nie jest zawodem 9-17, ale misją – etyczną i edukacyjną. Zrozumieć, że mieszanie informacji z publicystyką (opinią) jest nieetyczne – a z tym jest szczególnie trudno w czasie, gdy większość mediów (światowych, nie tylko naszych) karty etyki dziennikarskiej co najmniej lekceważy. Oczywiście efekt studiów dziennikarskich (jak i większości innych) w znacznej mierze zależeć będzie od ludzi, których młody człowiek spotka i zdecyduje się słuchać.

Pozostając w temacie studiów – wykłada Pan w Warszawskiej Szkole Filmowej, więc proszę zająć stanowisko w sprawie wpływu kierunków artystycznych na późniejszą karierę. Czy to realna pomoc dla np. przyszłych aktorów czy jednak wszystko zależy od konkretnej osoby i jej talentu? Ile jest prawdy w tym, że studia filmowe bywają traumatycznym przeżyciem?

Mogę za mało na ten temat wiedzieć... Na filmówce prowadzę precyzyjnie zdefiniowane zajęcia – o projektowaniu gier – i prowadzę je niejako z doskoku: przyjeżdżam na kilka godzin i wracam do domu (a obecnie znów prowadzę je zdalnie), tak że umykają mi niuanse studenckiego życia. Wiem natomiast, że opieka psychologiczna, o której stałą obecność filmówka dba, zdaje się przekraczać w swoim zakresie ofertę uczeni nieartystycznych; nie bierze się to znikąd.

Pewien jestem, że w mocy pozostaje wszystko to, o czym wspomniałem powyżej: sposobność spotkania doświadczonych osób, pracujących w świecie filmu na co dzień, nie daje się przecenić. Takie studia to czas nawiązywania pierwszych kontaktów czy tworzenia dzieł pod sensownym nadzorem. Talent fajnie mieć, a chcąc poświęcić się pracy artystycznej, zapewne nawet mieć go trzeba, ale sukces, czyli przede wszystkim doprowadzenie pracy do końca, to – jak się mawia – 5% talentu i 95% mrówczej pracy. Talentu uczelnia nie da, ale dać może szansę zapoznania się z praktyką korzystania z niego.

Co do traumy... sądzę, że tym największym ciosem, jaki każdy artysta musi przyjąć, to zrozumienie, że nie jest ani jedynym, ani najbardziej utalentowanym – jeśli wcześniej tego nie doświadczył, na studiach już tego nie uniknie. Tam właśnie młody artysta spotka kolegów i profesorów, którzy będą od niego zarówno lepsi, jak i gorsi lub po prostu inni. Tam będzie szukał miejsca dla siebie i sposobów wyrazu tego co mu w duszy gra. I albo znajdzie swoją niszę lub choćby dogodne miejsce pracy, albo jedynie odniesie traumę.

Śpieszę zastrzec i podkreślić, że w żadnym stopniu nie odnoszę się tu do krzywd wyrządzanych w wyniku znęcania się starszych roczników czy grona pedagogicznego nad młodszymi – co wciąż się zdarza, a jest to haniebny, nierzadko kryminalny proceder oraz trauma, której żaden człowiek odnieść nie musi, ani nie powinien.

Był Pan redaktorem naczelnym portalu Gry-Online. Jak pogodzić zapędy dziennikarzy do pisania o swoich ulubionych grach z typową pracą redakcyjną, którą trzeba ubrać w odpowiednie ramy, określić konkretne zadania na kolegium itd. Jak to wyglądało od kuchni?

W dużej mierze na tym polega praca redaktora naczelnego czy prowadzącego, by dobrze korzystać z ludzi, których ma do dyspozycji. Zadaniem prowadzących redakcję jest zlecanie konkretnych prac tym właśnie osobom, które wykonają je najlepiej.

Posłużę się przykładem: istnieje gatunek gier nazywany managerami piłkarskimi, zdaję sobie sprawę z tego, że przeszły gigantyczną ewolucję, niemniej z mojego punktu widzenia nadal są to excele wzbogacone o zasady gry i warunki wygranej lub czynienia postępu – większość ludzi ich nie rozumie i nie byłaby w stanie wiele sensownego o kolejnej ich odsłonie napisać. Dlatego pośród grona (50 do 100 osób za mojego czasu) GOL-owych tekściarzy, zawsze miałem dwóch, którzy byli w stanie ten temat ugryźć, co więcej z przyjemnością. Oczywiście ze znalezieniem chętnych do zapowiedzenia lub zrecenzowania nowego Dooma czy Call of Duty (i umiejących to zrobić) zawsze było łatwiej.

Jak się ma obecna oferta edukacyjna do umiejętności pisania książek? Czy są jakieś kierunki studiów lub inne możliwości dla osób, które widzą siebie jako pisarza?

Słyszałem, że w Rosji były swego czasu studia dla poetów. W Kaliforni uczy się scenopisarstwa. Szybka wizyta na Google’u pokazuje, że są i w Polsce dostępne studia pisarskie – tyle wiem. :) Na pewno umiejętność opowiadania historii czy warsztat pisarski, to są rzeczy, których da się nauczyć lub przynajmniej ulepszyć. Czyli warto. Jest również na rynku nieco książek, które mogą w nauce pomóc: począwszy od klasycznej a niezmiennie obowiązującej Poetyki Arystotelesa, poprzez wyklęty Kurs pisania scenariuszy Lwa Huntera, po opracowania krążące wokół tematu jak Narratologia Pawła Tkaczyka.

Sądzę jednak, że najcenniejsze dla pisarza jest szeroko pojęte doświadczenie życiowe, poznani ludzie, wykonywane zawody – jak bardzo banalnie by to nie brzmiało – dzięki któremu jego świadomość miała szansę rozwinąć się ponad tę, z którą przyszedł na ten świat. Ponieważ najważniejsze w pisaniu (i mówieniu!) pozostaje nie to, jak się opowiada, ale czy w ogóle ma się coś do powiedzenia. (Tyle w temacie wyższości treści nad formą). Reszta to praktyka – dużo czytać, dużo pisać oraz dużo słuchać i rozmawiać o tym, co się napisało – a do tego studia wydają się doskonałym czasem i miejscem, każde jedne.

Zły człowiek

Dlaczego tak długo trzeba było czekać na Pańską książkę? Życie prywatne, rodzina, inne zajęcia odciągały Pana od pisania czy to przedstawiona historia musiała tak długo dojrzewać? I co z następną? Też będziemy musieli na nią tyle czekać?

Napisałem w życiu kilka książek, które poszły “do szuflady” lub wprost do kosza. Po trosze wynikało to z tego, że nie byłem, nie czułem się dość dojrzały, żeby moje teksty miały wartość. Gdy pisałem, wydawało mi się, że mam coś do powiedzenia, a kilka miesięcy, czasem ledwie tygodni później uważałem swoje dzieła za chłam. W pewnym sensie czekałem na ten przełomowy moment, w którym będę już dorosły. (A dojrzewałem wybitnie wolno!).

Sama historia, którą przedstawiłem w Złym człowieku również musiała dojrzeć. Lata trwało, zanim znalazłem dla niej formę, którą uznałem za odpowiednią – gdy przypominam sobie swoje wcześniejsze podejścia do tematu, cieszę się, że wystrzeliłem je w kosmos. Niemniej gdy już stworzyłem świat(y) Złego człowieka i zaludniłem je, umieszczanie w nich nowych opowieści stało się łatwiejsze i znacznie szybsze – wszystko czego potrzebowałem to trochę czasu, by zamknąć się przed światem w swoich światach. Tak powstały nowele Zaćmienie gwiazd czy Dni trochę inne.

Natomiast kontynuacja Złego człowieka ma już to dojrzewanie za sobą – historia jest kompletna i spisana ogólnikowo. Teraz będę potrzebował miesiąca-dwóch na przygotowanie konspektu powieści, a później może nawet roku na jej napisanie; bardzo prawdopodobne, że w międzyczasie powołam do życia jakieś drobniejsze formy. A rodzina czy etat oczywiście pisania nie przyspieszają, ale coś za coś – nie pamiętam, który pisarz zgrabnie-złośliwie zadedykował książkę mniej więcej tak: “kochanej żonie oraz wspaniałym córkom, bez których ta powieść ukazałaby się dwa lata wcześniej”.

Nie będzie chyba przesadą, jeśli uznamy, że mimo wydania tradycyjnej powieści, to właśnie interaktywna forma opowiadania historii najbardziej Panu pasuje. Proszę zdradzić, jaka jest przewaga medium gier wideo nad książkami? Czy bazowanie na zaangażowaniu gracza w tworzenie przygody w grach można w ogóle zestawić z pobudzaniem potęgi jego wyobraźni słowem drukowanym?

Akurat jako projektant gier wolę zajmować się mechanikami niż narracją – dzięki temu w godzinach pracy jestem w stanie zajmować się czym innym niż po, a zarówno projektowanie jak i pisanie... lubię – aczkolwiek tworzenie narracji do gier nie jest mi obce. Unikałbym jednak wartościowania, wskazywania przewagi jednego medium nad drugim. Zwykłem uważać, że “oferta” każdego z nich jest na tyle inna, by świadomy odbiorca kultury widział sens w czerpaniu z możliwie wielu jej źródeł, czy to będzie literatura, teatr, film czy gry. Uważam, że człowiek, który nie czyta książek traci podobnie wiele co człowiek, który nie gra w gry, przy czym charakter tej straty wydaje się być najbardziej podobny stronieniu od teatru. Ponieważ grze, w szczególności komputerowej czy klasycznym RPG-om, najbliżej do tego właśnie medium.

Można by nawet się zastanawiać, czy gry nie stanowią naturalnego rozwinięcia idei teatru, w którym obcowanie z opowieścią przeszło w faktyczne uczestnictwo, a nawet jej współtworzenie. Zresztą tak zwani awangardowi twórcy teatru w tym kierunku zdają się poszukiwać poszerzania jego formuły, żeby Tadeusza Kantora wspomnieć. Ewolucja samych gier zdaje się – przynajmniej obecnie – zdążać w bardzo podobnym kierunku, zważywszy że gry stają się dla graczy coraz bardziej doświadczeniem, uczestnictwem, a coraz mniej wyzwaniem. Nieco inaczej rzecz się ma z grami planszowymi, ale ten trend również jest dostrzegalny. Koniec końców każdy z dostępnych człowiekowi artystycznych środków wyrazu służy przede wszystkim tym samym dwóm celom: tworzeniu światów i opowiadaniu historii.

Pracował Pan między innymi przy takich grach jak This War of Mine czy Frostpunk. Ta pierwsza ma być lekturą w szkołach średnich, co jest w naszym kraju bezprecedensowe. Co więcej, dotychczas gry osadzone w realiach II wojny światowej raczej nie stawiały na zgodność historyczną i poważne opowieści, lecz na czystą rozrywkę. Co jest sekretem sukcesu This War of Mine? Czy to po prostu wciągający gameplay i budowanie przywiązania gracza do postaci?

Fundamentalną ideą TWOM-a było ukazanie wojny (współczesnej i namacalnej, nie tak historycznej, więc minionej jak 2WŚ) z perspektywy cywila. Zwykle – a w przypadku gier przed TWOM-em chyba zawsze – wojny doświadczaliśmy z wygodnych foteli generałów, sponad map taktycznych czy oczami doskonale wyposażonych i wyszkolonych żołnierzy. To my, gracze, rozdawaliśmy karty, wygrywaliśmy lub przegrywaliśmy bitwy, a potem zaczynaliśmy od nowa. Gdy za dużo jednostek w akcji straciliśmy, zmuszeni byliśmy nakopać surowców i wybudować lub wyszkolić nowe.

Tymczasem dla większości ludzi wojna tak nie wygląda (w przybliżeniu: 40-milionowa Polska ma 150-tysięczną armię) – wojna to bezmiar ludzkiej tragedii, która nie daje się porównać z żadnym innym doświadczeniem. Dla cywili wyzwaniem staje się zjedzenie obiadu, przeżycie grypy lub zranienia, nie wspominając o minach, snajperach czy uzbrojonych bandach; a po śmierci nie ma respawnu. Żyjemy w bezprecedensowo bezpiecznych i wygodnych czasach – w Średniowieczu nawet w rodzinach królewskich umierało jedno dziecko na trzy, a kto z nas przeżył coś podobnego co choćby mój dziadek, który stracił na wojnie czwórkę braci?

Tyjemy z przejedzenia i braku ruchu, tracimy poczucie sensu życia, bo rzuciła nas dziewczyna lub mamy mało ciekawą pracę... This War of Mine dała ludziom namiastkę doświadczeń straszliwych, ale przede wszystkim nowych, a jednocześnie zaistniała na granicy strachu, że przecież to wszystko może się wydarzyć – bo i wydarza się ciągle, tylko przeważnie dość daleko. Przy czym oferując doznania obce i straszne, TWOM został zbudowany na zestawie znanych i uznanych mechanik – stealth, scavenge, crafting, czyli skradanie się, zbieranie przedmiotów i wytwarzanie z nich innych – dzięki czemu gracze nietrudno mogli się w grze odnaleźć i możliwie w pełni skupić się na jej warstwie narracyjnej.

A wracając jeszcze na chwilę do Pańskiej twórczości literackiej – w tym tygodniu ma miejsce premiera Pańskiego nowego opowiadania z motywem świątecznym. Może nam Pan coś o nim zdradzić? Gdzie będzie można je przeczytać?

Aaa... żona powiedziała: “może napisałbyś opowiadanie świąteczne, jakieś?”. To najpierw zastanowiłem się, czy w ogóle miałbym cokolwiek do powiedzenia na ten temat, a potem usiadłem i napisałem. I jest w nim choinka i śnieg, ale również są mordercy i sprawy nadludzkie, niemal nadprzyrodzone. Wszystko rozgrywa się w wiktoriańskim/steampunkowym świecie ponad Morzem Mgieł, znanym ze Złego człowieka, a ma miejsce na pewien, dość znaczny czas przed pojawieniem się w nim kapitana Artura Gustafsona. Opowiadanie zatytułowałem Krótkie cięcie; dostępne (w formie ebooka) powinno być na stronie Wydawnictwa IX, na Legimi czy na Empik Go. Skonstruowałem je tak, by zaciekawiło zarówno miłośników Złego człowieka jak i czytelników jeszcze tego świata nie znających – odbiór opowiadania przez jednych i drugich powinien być diametralnie różny, co z kolei zaciekawia mnie. Serdecznie zapraszam do lektury!

Dziękuję za rozmowę.

A ja bardzo dziękuję za zestaw przemyślanych, interesujących pytań, które nieraz skłoniły mnie do głębszego zastanowienia się nad życiem, wszechświatem i całą resztą. Wesołych Świąt!

Rozmawiał: Michał Derkacz

fot. Przemysław Marszał/materiały prasowe

Słowa kluczowe: rozmowa, pisarz, Zły człowiek, studiowanie dziennikarstwa
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Zobacz, na czym dokładnie polega kształcenie dualne!
Znamy program 9. edycji Międzynarodowego Festiwalu Poezji Silesius

W programie znajdziemy m.in. wydarzenia z okazji Roku Czesława Miłosza, premiery książek, spotkania autorskie, czytania wierszy i koncerty.

nagroda literacja warszawy
Ogłoszono nominacje do 17. Nagrody Literackiej Warszawy

Laureatów poznamy w czerwcu 2024 roku.

Mieszkanie Szymborskiej
Rusza nadbór na rezydencje literackie w mieszkaniu Wisławy Szymborskiej

Do wygrania jest miesięczny pobyt w Krakowie.

Polecamy
Olga Tokarczuk, Empuzjon
"Empuzjon" Olgi Tokarczuk z premierą we Wrocławiu - spotkanie z pisarką w Hali Stulecia

To jej pierwsza książka po otrzymaniu Literackiej Nagrody Nobla.

10. Festiwal Miłosza
10. Festiwal Miłosza pod hasłem "Nieobjęta ziemia"

Festiwal odbędzie się w dniach 9-11 lipca 2021.

Polecamy
Ostatnio dodane
Zobacz, na czym dokładnie polega kształcenie dualne!
Znamy program 9. edycji Międzynarodowego Festiwalu Poezji Silesius

W programie znajdziemy m.in. wydarzenia z okazji Roku Czesława Miłosza, premiery książek, spotkania autorskie, czytania wierszy i koncerty.

nagroda literacja warszawy
Ogłoszono nominacje do 17. Nagrody Literackiej Warszawy

Laureatów poznamy w czerwcu 2024 roku.

Popularne
Hanna Lemańska nie żyje
Hanna Lemańska nie żyje

W niedzielę 31 sierpnia 2008 roku zmarła Hanna Lemańska-Węgrzecka autorka "Chichotu losu", "Aneczki" oraz "Jak będąc kobietą w dowolnym wieku zepsuć życie sobie i innym. Poradnika dla początkujących".

Fenomen Christiana Greya
Fenomen Christiana Greya

"50 twarzy Greya" to bestseller ostatnich miesięcy. Na czym polega fenomen książki i dlaczego kobiety niemalże każdego kontynentu zachwycają się Panem Greyem?

Brak zdjęcia
Ch. Bukowski - Najpiękniejsza dziewczyna w mieście

Można zakończyć robienie laski na kilka różnych sposobów. Można na przykład połykać i nie połykać. Charles Bukowski, natomiast robi czytelnikowi laskę, a następnie pluje mu jego własną spermą w twarz. A ten się jeszcze z tego cieszy.