Kamil Durczok: Wróciłem na swoich warunkach! - relacja ze spotkania [FOTO]
2016-11-05 12:37:404 listopada 2016 we wrocławskim Empiku Kamil Durczok spotkał się z czytelnikami, by promować swoją najnowszą książkę pt. „Przerwa w emisji”.
Zobacz zdjęcia z tego wydarzenia>>
Już na początku spotkania Kamil Durczok oświadczył, że żadna z jego książek nie miała powstać, a ich napisanie było efektem narastających z upływem czasu potrzeb, zarówno jego, jak i czytelników. - Pierwsza miała nie powstać, bo pamiętam doskonale, jak Krysia Bochenek, nieżyjąca już, moja mistrzyni, nauczycielka zawodu, kiedy wychodziłem ze szpitala powiedziała mi: Zobaczysz, nie dość, że wygrasz, to jeszcze napiszesz o tym książkę (mowa tu o „Wygrać Życie”, na temat walki z chorobą nowotworową - przyp. red.). Ja się wtedy roześmiałem i powiedziałem przekornie: Jasne, będę pisał o swojej chorobie. Potem zobaczyłem, ile listów przyszło od moich widzów (…) i pomyślałem, że muszę na to odpowiedzieć, bo listów było ponad 30 tysięcy. Ja je mam do dzisiaj, ładnie zapakowane - opisuje Durczok.
Natomiast „Przerwa w emisji” także miała nie powstać, ale stała się elementem terapii dla autora. - To była część terapii i wstawania na nogi po zderzeniu z Mikiem Tysonem, po tym jak padłem, bo przeczytać o sobie takie historie, jakie wypisywał o mnie tygodnik Wprost, kiedy człowiek wie co robił w życiu i wie komu zrobił krzywdę (…), to jest jak zderzenie z pociągiem - opowiada autor. - Przez pewien czas musiałem trzymać gębę na kłódkę, a teraz już nie muszę. Między ludźmi, którzy uważali mnie za skończonego drania, medialnego gangstera i molestatora, a tymi, którzy uważali mnie za fajnego faceta i mi wierzyli, jest jeszcze duża grupa ludzi, niewiedząca co o tym wszystkim myśleć i jest skazana na to co piszą portale plotkarskie i część prasy, która żyje z żerowania na najniższych instynktach. Pomyślałem, że te moje chaotyczne zapiski warto gdzieś zebrać - tłumaczył Durczok. - Jednak podczas pisania nie było we mnie żądzy odwetu czy nienawiści. To jest moja historia. Nie wybielam się. Jest tam dużo tego Durczoka, którego ja też nie lubię, z którym bym nie chciał pracować - mówił autor. - Uważałem, że cel uświęca środki. Uważałem, że jeśli jest kilka minut do godziny 19:00 i robimy najlepszy dziennik w Polsce i robimy „centrum kierowania wszechświatem”, to wolno mi wszystko. Wolno krzyczeć na siebie, inni krzyczeli też na mnie (…), ale na koniec, ten kto najbardziej przesadził podchodził, wyciągał rękę i było po problemie. Jednak nie dostrzegłem, że gdzieś obok są ludzie, którzy nie kupują takiego sposobu postępowania i to był mój błąd - przyznaje Durczok.
Na spotkaniu z osobą, która w mediach zrobiła zawrotną karierę, nie mogło zabraknąć tematów związanych z obecnym stanem dziennikarstwa w Polsce. - Dzisiejsze media publiczne, to już niestety nie to samo co kiedyś. Media publiczne to dziś chwilami tylko „gebelsowskie” narzędzie propagandy. Są czymś obrzydliwym i nieprawdopodobnym. To co robią Wiadomości dzisiaj to jest coś strasznego, a to jak stabloidyzowały się media prywatne jest czymś wartym opisania. W swojej książce chciałem pisać także o dziennikarstwie i nazywać pewne rzeczy po imieniu - mówił Kamil Durczok. - Ja w procesie tabloidyzacji też brałem udział. To, co robiliśmy w Faktach, oprócz fantastycznych rzeczy, przybliżających widzom świat, to też cały szereg materiałów, robionych wyłącznie dla oglądalności. Nacisk z tego, co ważne i doniosłe, w znacznie większym stopniu przeniósł się na to, co ciekawe. A ciekawa bywa często brutalna prawda („Brutalna prawda” to obecnie tytuł programu telewizyjnego, który prowadzi Kamil Durczok w Polsacie News - przyp. red.) - analizował gość spotkania.
Pojawił się także temat powrotu Kamila Durczoka do dziennikarstwa, po trwającej kilkanaście miesięcy przerwie. - Miałem dużo czasu do przemyśleń. Wiedziałem, że w takie samo wariatkowo nie wejdę, że jeśli wrócę, to na swoich warunkach i w swoje miejsce (do Katowic - przyp. red.). Pojawiła się propozycja z Polsatu, więc może komuś brakowało takiego dziennikarstwa, jakie ja robię. To było bardzo miłe. (…) Moja przerwa w emisji była przymusowa. Rozstałem się z telewizją TVN na warunkach, o którym nie wolno mi mówić, bo są tajemnicą kontraktu. Przez 18 miesięcy nie wolno mi było się pokazywać na ekranie i stąd też taki tytuł mojej książki - wyjaśniał Durczok.
Pojawiło się też trudne pytanie, które sam gość sformułował bardzo stanowczo: Czy można przekreślić komuś 26 lat pracy zawodowej trzema artykułami? - Na dobrą sprawę można, bo ja już nie pracuję w TVN i przestałem być szefem Faktów. Z drugiej strony - nie można, bo ja się nie dałem „zabić”, choć paru bardzo by chciało. Wróciłem na swoich warunkach i wróciłem inny. Nie wiem, czy lepszy czy gorszy - powiedział Durczok.
Spotkanie z Kamilem Durczokiem trwało godzinę, a po krótkiej serii pytań od publiczności, gość podpisywał egzemplarze swojej książki i chętnie pozował do wspólnych zdjęć.
MD
fot. Krzysztof Zatycki