Doktor Frankenstein i jego rzeźby
2007-02-08 19:33:59"Kiedy byłem dziełem sztuki", najnowsza książka Erica-Emmanuela Schmitta, to moralizatorska historyjka o tym, że warto być sobą. Zbyt dosłowna i banalna, by czytać ją z wypiekami na twarzy.
Kilka lat temu książki Paulo Coelho, będące esencją współczesnego kiczu, pisane językiem prostszym niż harlequiny dodawane do kobiecych gazet, stały się światowymi bestsellarami. Być może sukces słynnego Brazylijczyka dał Ericowi-Emmanuelowi Schmittowi do myślenia, bo "Kiedy byłem dziełem sztuki" zarówno stylistyką jak i formą przypomina "Alchemika".
Główny bohater książki Schmitta, żyjący w cieniu starszych braci-bliźniaków (sic!), cierpiący z powodu braku zainteresowania rodziców, postanawia popełnić samobójstwo. W ostatniej chwili ratuje go słynny artysta i bogacz, Zeus Peter Lama. W zamian za to, najmłodszy z braci Firellich, musi mu jednak oddać swoje życie. Bezduszny milioner postanawia operacyjnie stworzyć z bohatera dzieło sztuki... Czy warto płacić wolnością za sławę? Kto tak naprawdę ma prawo decydować o naszym życiu? Czy warto czekać na miłość?
Według Erica Emmanuela Schmitta recepta na szczęście jest prosta: trzeba zaakceptować swoje wady, umieć dostrzegać pozytywne strony życia, wierzyć w miłość. Ale wszystko to przecież banały, które rozhisteryzowana nastolatka może przeczytać na stronach z poradami w Bravo.
Dużo ciekawsze są same obserwacji autora dotyczące współczesnej sztuki. Główny bohater, już jako rzeźba - Adam Bis jedzie ze swoim wybawcą na wystawę do Tokio. Pokryci farbą artyści kopulują tam na oczach zwiedzających lub układają wnętrzności świń na ciałach ślicznych modelek. Sale muzem nazywają się odpowiednio "Body is a Brush" czy "My body, between God and Shit". Czy sztuka całkowicie straciła zatem walory estetyczne? Gdzie kończy się artyzm, a zaczyna marketing i manipulacja?
Jest w "Kiedy byłem dziełem sztuki" kilka intrygujących wątków - seksoholik Zeus Peter Lama, ośmiokrotnie żonaty, we wnętrzu swojej posiadłości wiesza obrazy przedstawiające siebie samego uprawiającego miłość ze wszystkim zwierzętami świata, od hipopotama począwszy, na jednorożcu zaś skończywszy. Adamowi Bis zostaje wszczepiony sonomegafor - urządzenie urozmaicające i zwielokratniające orgazm. Niewidomy artysta, Carlos Hannibal jest w stanie namalować powietrze.
Po lekturze "Oskara i pani Róży" oczekuje się od Schmitta jednak dużo więcej niż nachalnej moralizatorskiej historyjki i kilku, przyznaję, dość frapujących wątków. "Kiedy byłem dziełem sztuki" to niestety kolejna banalna książka z serii "Jak żyć, by być szczęśliwym".
Małgorzata Kaczmar
(malgorzata.kaczmar@dlastudenta.pl)
Recenzja sporządzona dzięki uprzejmości wydawnictwa ZNAK