W roli głównej: psychopatyczny Dentysta i demon
2011-10-21 12:49:00Świetna opowieść o losach ponurego detektywa Ezry, alkoholika i niezwykle doświadczonego przez życie faceta w mrocznej, choć mało chicagowskiej scenerii lat 30. Opisana niezwykle barwnym językiem, ale nieco zepsuta wplątaniem w doskonale wymyśloną fabułę kryminału, elementów urban fantasy.
"Mój prywatny demon" Macieja Żytowieckiego to książka będąca połączeniem kryminału z elementami urban fantasy, która - choć banalnie to zabrzmi - wciąga od pierwszej strony. Niestety, później jest tylko coraz gorzej. O ile fragmenty będące rzeczywiście typowo kryminalne są napisane w doskonały sposób, o tyle teksty z elementami fantastyki prezentują się o wiele gorzej. Ale od początku.
Mamy Chicago, schyłek lat 30.. Obserwujemy głównego bohatera detektywa-alkoholika, niezwykle doświadczonego przez życie mężczyznę o twardym charakterze i psychopatycznego mordercę, który "zbiera ponure żniwo wśród pracujących dziewczyn metropolii". Opis niemalże idealnego kryminału, w którym każdy miłośnik tego rodzaju literatury z chęcią by się zatracił. Niestety, autor tę fantastycznie wymyśloną fabułę połączył z elementami urban fantasy i... nieco ją zepsuł.
Ponury, ale przy tym błyskotliwy i obdarzony ponadprzeciętnym dystansem do samego siebie detektyw Ezra ma do rozwikłania jedną z najważniejszych, jak nie najważniejszą zagadkę w swojej dotychczasowej karierze. W mieście grasuje seryjny morderca, który nie tylko w niezwykle okrutny sposób zabija swoje ofiary, będące prostytutkami, ale także dodatkowo je oszpeca tworząc z ich, wyrwanego z "maniakalną dokładnością" uzębienia, naszyjniki. Nazywany przez prasę Dentystą "(...)jest wielkim, czarnym skurczybykiem, który operuje magiczną mocą jak dama wachlarzem (...)".
Nie byłoby w historii tej nic dziwnego, gdyby nie to, że główny bohater został opętany przez demona, który ogranicza go, pojawia się w snach, lustrach, w najmniej oczekiwanych momentach. Ezra słyszy jego głos, radzi się go, ale ich relacje są pełne zgrzytów i swoistego rodzaju napięć. Detektyw miał być "plasteliną w palcach demona, kształtowaną zgodnie z każdą jego zachcianką". Chciał on, aby mężczyzna stał się "marionetką w jego łapskach", która będzie tańczyć jak mu zagra.
Połączenie to mogłoby być całkiem ciekawe, gdyby elementów fantasty było o wiele mniej. W niektórych cześciach znacznie przeważają one nad historią krymianalną, przez co motywem przewodnim nie staje się odnalezienie Dentysty, a ukazanie przez autora postaci detaktywa, jego problemów i relacji z demonem.
Na pochwałę zasługuje jednak język autora. Nieczęsto zdarza się, aby przedstawiane sytuacje były opisywane tak barwnym językiem. Mnóstwo metafor i epitetów sprawiło, że czytanie, pomimo czasami nieciekawych i monotonnych fragmentów, było niezwykle przyjemne.
Choć "Mój prywatny demon" nie trafi na listę moich ulubionych książek, to i tak gorąco polecam go wszystkim tym czytelnikom, którzy lubują się zarówno w mrocznych opowieściach z psychopatycznym mordercą w roli głównej, jak i w fantastyce, a autorowi - Maciejowi Żytowieckiemu gratuluję nie tylko pomysłowości w połączeniu obu tak skrajnych gatunków, ale także i odwagi.
Maciej Żytowieckie, Mój prywatny demon, Wydawnictwo Ifryt, premiera 2011
Adrianna Pałka
(adrianna.palka@dlastudenta.pl)