Szepty i tajemnice
2012-07-25 14:29:47W hotelu Julity Bellucci dochodzi do kilku dziwnych zdarzeń. Młoda właścicielka nigdy nie spodziewałaby się, ile tajemnic może kryć jej rodzina i jeden niezwykły człowiek, Raul Gomes. Najciekawsze w powieści Jacka Ostrowskiego jest to, że on sam nawet nie odkrywa wszystkich tych tajemnic.
„Ut” to książka trzymająca w napięciu, ale nie jest kryminałem, horrorem ani powieścią akcji. Trudno o niej mówić, bo to typ powieści, o której nie można zdradzić nawet części fabuły. Klimat buduje stopniowym odkrywaniem tajemnicy, powolnym dopasowywaniem kolejnych elementów układanki. Trochę przypomina powieści typu „Kod Leonarda da Vinci” i odkrywa, w sposób trochę fantastyczny, kulisy tajnych organizacji włoskich i rządu. Atmosfera wzajemnej nieufności, sekrety, milczenie prokuratury. I wszystko krąży dookoła jednego przystojnego, intrygującego mężczyzny. Kim jest Raul Gomes? Odpowiedzi udziela autor na okładce książki: „Jest pół zjawą, pół człowiekiem, wybawia ludzi z kłopotów, jest sądem ostatecznym, jest wyzwoleniem i jest nadzieją. Jest tym, czego potrzebujemy w życiu – oparciem. Takich istot się nie spotyka, o takich się marzy, a to też jest piękne. (…) Niech Raul Gomes pobudza wyobraźnię”. Pojawia się on w życiu Julity znikąd i buduje powoli na osi powieści logiczną układankę, która zmienia jej życie. Zaprasza do jej toskańskiego hotelu pięciu niezwykłych gości i zza kulis wpływa na cały rozwój wypadków.
Czym w takim razie jest tytułowe „Ut”? Jest samym synonimem tajemnicy, ponurych sekretów władzy i sądu, jest organizacją na granicy rzeczywistości i fikcji budzącą lęk. Fabuła nadawałaby się na dobry film, na trzymający w napięciu thriller z wątkiem romansowym pomiędzy najbogatszym i najbardziej czarującym mężczyzną a skromną włoszką. Trudno określić dokładniej jej charakter, bo na pewno nie jest typem kobiecego Rambo, raczej dziewczyną kochliwą, naiwną i wiecznie zaniepokojoną. Czasem trudno zrozumieć jej emocje, kiedy słabo reaguje na śmierć faceta przy jej kawiarnianym stoliku albo następnego dnia po śmierci ojca czuje się nieźle, lecz nieskończenie przeżywa kłamstwo Raula i zdarza jej się kilka razy dziennie wybiegać, trzaskając drzwiami.
Właściwie poza napięciem i dobrym pomysłem, książka Ostrowskiego nie wyróżnia się językowo. Emocje bohaterów są wyrażane wyłącznie rumieńcem, blednięciem lub szeptem. Szept pojawia się na każdej stronie, a jeśli nie, to na innej pojawia się dwa razy, zatem licząc średnią arytmetyczną mamy wyraz „szepnąć” 269 razy w trakcie lektury. Co prawda nie jest to typ książki w której walory stylistyczne są szczególnie istotne, nie jest ona napisana dla kontemplowania uroku metafory ani głębokiej metafizyki. Jednak po jakimś czasie płaski styl i powtarzalność zabiegów zaczyna denerwować. Kiedy ktoś się zbliża, podchodzi zawsze od tyłu, a większość rozmów kończy się na niedopitym cappuccino. To ma budować atmosferę zdarzeń w tajemniczym hotelu, ale wypada bardzo blado, w dodatku przy ciekawym pomyśle. Gdyby Jacek Ostrowski nie potraktował stylu tak lekceważąco, przyhamował trochę z frazesami i rozpaczliwymi zwrotami w stylu „nie mogła już dłużej żyć w kłamstwie”, „Ut” byłby doskonałą powieścią z dreszczykiem. Niemniej i tak czyta się ją bardzo szybko i z dużym zaintrygowaniem. Pozycja dla ludzi z fantazją, dająca duże pole do domysłów. Nie odpowiada na wszystkie postawione pytania.
Jacek Ostrowski, „Ut”, wyd. JanKa, Pruszków 2012
Nona Stopka
(nona.stopka@dlastudenta.pl)