O dwóch takich, co kraść potrafią
2011-11-09 09:17:16 – Co za ironia. Riyria ofiarą rabunku. To prawie zabawne.
– Wcale nie zabawne.
– Powiedziałeś Riyria? – spytał złodziej trzymający konia Hadriana i ten przytaknął, zdjął rękawice i zatknął je za pas.
Książka Michaela J. Sullivana, nosząca tytuł „Królewska Krew, Wieża Elfów” składa się z dwóch, naprawdę długich opowiadań, których bohaterami są dwaj nikczemnicy – Hadrian Blackwater i Royce Melborne. Znani są oni jako Ryiria, para niezwykle uzdolnionych złodziejaszków. Tkwiąc po uszy w rozgrywce politycznej lawirują między niebezpieczeństwami, unikając ostrza miecza, magii, a nawet…szkód budowlanych.
Niewątpliwą zaletą książki Sullivana jest kreacja bohaterów. Zarówno postaci pierwszoplanowe, jak i te znajdujące się w tle historii są tworzone w sposób mistrzowski. Nie ma tu miejsca na przesyt informacjami, bo wszystkie podawane są stopniowo, wraz z rozwojem akcji.
Nie ma tu również miejsca na nudę – książka potrafi zaskoczyć tak samo na pierwszych stronach, jak i na ostatnich. Niewątpliwie wpływa na to sposób budowania napięcia przez autora. Doskonale podrażnia on ciekawość czytelnika, by po chwili przeskoczyć do równoległego wątku.
Humor i smutek. Nie wiem jak Ty, mój drogi Czytelniku, ale ja lubię się śmiać, a czasami zapłakać. Oba opowiadania dostarczają doskonałego humoru, nasyconego ironią i delikatnymi nutkami cynizmu, który potrafi wywołać rubaszny śmiech. Jednocześnie teksty zawierają w sobie smutne chwile, gdzie czytając człowieka ma pretensje do autora o to, jak rozwiązał pewne kwestie. Nastroje zmieszane są w doskonałej proporcji.
A teraz naprawdę krótko o fabule. Połączmy intrygi, więzienia, zabójstwa i bitwy, a wyjdzie nam pierwsze opowiadanie. Z kolei jeśli do drugiego kotła dorzuci się, oczywiście prócz intryg, konkursy, bestie, tajemnicze budowle – powstanie równie doskonałe opowiadanie. Krótkie, acz wydaje mi się trafne przedstawienie rodzynek w tym fantastycznym cieście.
Krótko o wadach, bo naprawdę jest ich bardzo mało. Największą, która wycisnęła z mych oczu kilka łez jest bez wątpienia… brak ilustracji. Jako fana fantastyki zraniło mnie to, ponieważ nic tak dobrze nie buduje klimatu jak dobra ilustracja. Szkoda, że nie pojawiło się w całej, ponad siedmiuset stronicowej książce, choćby dziesięć obrazków. Właściwie więcej poważnych wad nie stwierdzono.
Reasumując, polecam książkę każdemu, kto łaknie dobrej i wciągającej fantastyki.
Ocena w skali akademickiej:
Fabuła: 5.0
Kreacja bohaterów: 5.0
Przewidywalność: 4.5
Oprawa graficzna: 3.5
Świat: 4.5
Ocena końcowa: 4.5
Michael J. Sullivan, Królewska krew, Wieża elfów, Prószyński i S-ka, 2011
Bartek Janiczek