Es la vida
2010-12-09 10:12:21Słońca prawie każdego dnia, urokliwe miasteczka i domostwa, drzewka pomarańczowe w zasięgu ręki, bogactwo barw, smaków i zapachów – taka właśnie jest Hiszpania. Przede wszystkim jednak klimat tego niezwykle ekspresyjnego kraju budują ludzie, których otwartość i bezpośredniość potrafi zauroczyć, a gościnność i troska ociepla serce.
Nic dziwnego, że Jackie i Stephen, małżeństwo architektów z Anglii, zakochali się w pełnej blaski Hiszpanii czego wyrazem jest książka „Nasze piękne dni i kochane psy w Andaluzji”. Jackie Todd udało się przelać swoje miłości i fascynacje na czytelników, ja sama po lekturze mam ochotę spakować się i choćby już od jutra zamieszkać w młyńskich zabudowaniach z czasów mauretańskich, czyli w Casa Rosa.
Ten pierwszy dom bohaterów w maleńkiej osadzie La Molineta miał stanowić odskocznie od dwunastogodzinnego dnia pracy we własnym biurze projektowo-architektonicznym i od deszczowego Londynu. Casa Rosa, jako idealna kryjówka przed zwariowanym życiem, była pierwszą miłością Jackie i Stephena, którzy wzorem Hemingwaya, Orwella i wielu innych sławnych postaci, ulegli urokowi tego kraju.
Czytając książkę ma się pewność, że przeprowadzka na stałe do Andaluzji i całkowita zmiana swojego życia, była najlepszą decyzją, jaką bohaterowie kiedykolwiek podjęli. Znaleźli się bowiem w miejscu, gdzie zamiast budzika do powstania nawołuje roznoszące się echem po dolinie „Tienes aqua?” (Masz wodę?), a powietrze wypełnia zapach paelli con jamón i chorizo, popijanych vino de terreno. Miejscu, gdzie najbardziej liczy się to, co możesz zdziałać w ramach swoich możliwości, a nie to, co robisz czy ile zarabiasz. W tym raju na ziemi nie brak oczywiście kłopotów, smutków małych i dużych, ale w zżytej społeczności ma się wrażenie, że „mańana” przyniesie słońce po burzliwym dniu.
Kiedy w życiu Jackie i Stephena pojawił się kolejny dom, stara piekarnia La Panificadora i następne, stało się oczywiste, że rodzinę muszą uzupełnić też zwierzęta. I tak Charly, porzucony szczeniak i trzy koty: Pavarotti, Picasso i Pantoji, stają się zaczątkiem potężnej gromady, która przy bohaterach znalazła swój dom, a nierzadko też ocalenie.
Ten sielski obrazek uzupełnia jeszcze egzotyczna niczym motyl pomoc domowa Lourdes, która „pracuje jak demon i śpiewa jak anioł” oraz ma niesamowity dar zjednywania ludzi, weterynarz o gołębim sercu i grupa robotników budowlanych rządzących się swoimi prawami. Wspólnie z całym miasteczkiem obchodzimy ferię, czyli doroczne święto na rzecz patrona Antonia, czy święto San Sebastian, tańcząc namiętną sevillanę, jedząc i śmiejąc się bez końca.
Piszę „obchodzimy” bowiem niezwykle sugestywny język autorki i plastyczne opisy sprawiają, że wraz z Jackie przenosimy się do słonecznej Andaluzji. „Nasze piękne dni…” to jednak książka nie tylko dla miłośników Hiszpanii (choć ci znajdą tu sporo ciekawostek, obrzędów i potocznych zwrotów), ale także dla wszystkich, którzy kryją w sercu marzenia oraz tych, którzy te marzenia mają odwagę spełniać. Bo „sueńos” (sny) spełniają się właśnie w andaluzyjskim klimacie.
Jackie Todd, "Nasze piękne dni i kochane psy w Andaluzji", Wydawnictwo Amber, premiera lipiec 2010
Justyna Gul
(justyna.gul@dlastudenta.pl)